Danny Granger zaczął walkę o reputację

1
fot. Pat Lovell / Newspix.pl

W meczu z Toronto Raptors, Danny Granger spędził na parkiecie aż 32 minuty. Powtórzył to w back-to-back z Atlantą Hawks. Szczęśliwie dotąd nie narzekał ani na stan swoich kolan, ani na żadną z nóg, rąk czy swoje plecy, które nie znoszą najlepiej powrotów do gry po długotrwałym okresie rehabilitacji. Gdy dynamiczny zawodnik debiutujący po poważnej kontuzji zostaje wrzucony w – diametralnie różniącą się tempem od kontrolowanych treningów – sytuację meczową, sztab medyczny nie obawia się o reakcję części ciała, która spowodowała długą przerwę, lecz o pozostałe newralgiczne mięśnie, stawy, ścięgna i więzadła. Przypadki Derricka Rose’a i Kobego Bryanta są tu potwierdzeniem pewnej reguły.

Nota bene z Danny Grangerem było bardzo podobnie. Gdy udało mu się uporać z kolanami na początku przygotowań do sezonu 2013/2014, problem zaczęła sprawiać łydka, przeciążona pracą, jaką zawodnik włożył w okres rehabilitacji. Indiana Pacers chcąc uniknąć kolejnych tego typu uniedogodnień, tym razem znacznie ostrożniej postępowała z przywracaniem strzelca do gry. Po 10 meczach sezonu regularnego nie ma żadnych niepokojących znaków, co cieszy przede wszystkim trenera Franka Vogela.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułNowojorskie impresje 730… czyli – zło znowu powstaje…
Następny artykułW poszukiwaniu dobrego picku: Dallas Mavericks