Nowojorskie impresje 712… czyli magia jak zamokły karbid…

5

By Associated Press

Widok tych czarnych piżam zawsze będzie wywoływał u mnie lekkie drżenie przedsionków. Jest w tych białych prążkach na węglu jakaś magia, która za każdym razem budzi wspomnienia.

ORL to zespół, który powinien zmienić nazwę na Phoenix. To już trzy razy jak obraca się tarcza księżyca. Trzy wzloty. Trzy popioły.

Załapałem się na tą pierwszą posypkę magii. Dwadzieścia lat temu. Hej hej tu NBA. ORL wtedy dzieliło. Tak naprawdę to wydaje mi się, że Redaktor Szaranowicz był tym, który wykopał rów w polskiej koszykówce i stworzył narrację lat 90. Potem wraz z pojawieniem się internetu to pęknięcie się tylko pogłębiło i rozlało jak wybite szambo, wzajemna niechęć jordanowców do innych nacji stała się publiczna. A potem to już poooooszło w Polskę. Przy tym podziały polityczne to wyglądają na rozmowę u cioci na imieninach czy wujek powinien kupić Favoritkę czy postawić na używane Tico. Redaktor nie lubił O’Neala (chyba tylko bardziej nie poważał Danny’ego Manninga tak jakby tamten uczynił mu w życiu jakiś afront np. nie przepuszczając go w windzie, albo podprowadzając w samolocie ostatnie fistaszki). Pamiętacie te teksty, że Shaq wygląda jak wielkie dziecko, które nie dostało czekolady. Jak mu starał się zawsze dociąć w czasie ASG (słynny mecz 1994 r.), Że gra brzydko. Siłowo. Nie to, co Michael. Wzór gracji motyla. Dla mnie to zawsze było ciekawe jak Redaktor chciał sprowadzić Shaq’a i MJ do jednego mianownika. Dla Redaktora to nie był problem. Teza była z góry narzucona. Piękny boski MJ – zły, brzydki i „gruby” O’Neal.

Drugiego lśnienia magii nie rozumiałem i waham się, czy okres Penny’ego H. (‘96-‘00), T-Maca (‘00-‘04) i to był rzeczywiście moment, który wpisuje się w historię drugiego rozkwitu. Mało, kto pewnie to pamięta jak popularny Pan Mirosław Noculak snobujący się na drugiego po profesorze Longinie Pastusiaku amerykanistę tego kraju, zaciągający referaty o baskecie zaśpiewem wprost z kursu angielskiego dla dorosłych,, zwracał się do Michaela Doleaca – per „Kolego Doleac gdzie jest obrona?. O Kolega Doleac znowu zaspał”. Ja w pierwszej chwili to nawet myślałem, że o ma tak na imię. Podobnie jak Wojski miał na imię Natenczas. Ale potem patrzę na chrzcie mu dali Michał. Trener Noculak robił to z taką emfazą i przekonaniem, jakby tamten mógł go usłyszeć. Gdyby Kolega mógł, pewnie wymawialibyśmy jego nazwisko wśród panteonu białych centów NBA – obok Cherokee Parksa, Todda Fullera czy Joe Kleine’a. A tak? Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie? My pamiętamy. Once a Knick. Always a Knick.

Trzeciego przemienienia 2004-2012 nie potrafię intelektualnie przetrawić, bo nie mam mentalnego startu do Dwighta Howarda. To przerasta moją percepcję. Ale to jest chyba największy sportowy sukces organizacji spod znaku Amway. Większy niż finał z HOU (Nicku Andersonie – why…). Dlaczego to się rozpadło? Powstanie na pewno kilka naukowych dysertacji, prezentacji w powerpoincie, ktoś da jakiś grant na badania. Redaktor pewnie poszedłby w Blacharza i Żołądź. Boszsz mi się właśnie przypomniało, jakie on latami wylewał pomyje na J. Reinsdorfa, że go odciął od komentowania koszykówki…

Co jest dziś? Bliżej nieokreślona przyszłość. Ale chyba różowa jak jutrzenka poranka (hatamoto wiesz o czym mówię?). Otrzaskiwanie narybku i patrzenie, kto wypłynie brzuchem do góry. W drafcie ORL wybrali V. Oladipo, który z tymi różanymi usteczkami musi być w kręgu zainteresowania firmy Mattel produkującą nową kolekcję Barbie. Czarnoskóry Wiktor, który pokonuje białego Kena. Barbie wariuje na punkcie tych warg. WOW! Apartheid pokonany. To jest nowa grupa targetowa w RPA. Mnie Oladipo ciekawi, choć jak na niego patrzę, to mam wrażenie, że na stacji benzynowej facet za kasą musi dostawać apopleksji ze strachu, że Oladipo podprowadzi mu Prince Polo z półki i wybiegnie ze sklepu nie płacąc. Jest coś w tej jego lekko przygarbionej sylwetce takiego, że człowiek mimowolnie mocniej ściska portfel. On sam jest wytworem przerost ciężkiej pracy nad talentem. Trochę jak nasz Marcin G. tyle, że to wersja bez stuningowanego BMW. Na razie nie ma lewej ręki, więc może spokojnie podróżować do krajów muzułmańskich, ale powinien uważać przy podmywaniu. Pytanie czy charakter, upór jest w stanie zniwelować ograniczenia w talencie. Będziemy się bacznie przyglądać.

N. Vucević ma być przyszłym szlochem PHI, ale on jakoś starannie omija mecze z NYK w ostatnich latach, więc tylko czasem zawadza o oczy wynik na poziomie dwudziestu punktów dwudziestu zbiórek. To robi wrażenie. Czy jest w piątce pięciu najlepszych białych zawodników NBA? To pytanie zadam po Rondzie. Podobno A. Afflalo przeżywa swój prime. Podobno to Kopernik umarł. Wczoraj faktycznie pokazał, że w ataku przeszedł jakieś wdrożenie w przysadkę nowego systemu operacyjnego. Duża pewność siebie. Duży spokój. Paul George wersja dostępna w Biedronce? Lider? Nie wiem jak on wygląda wokalnie, ale za 7,5m za sezon to się może nawet broni. A. Nicholson, M. Harkless i T. Harris (przyszły płacz Bambich) to młodzi, niespokojni adepci, którzy mają talent kreowania magii, ale brakuje im jeszcze umiejętności, żeby ją właściwie skanalizować. Czy któryś z nich będzie Gandalfem Białym? Nie wiem trudno to chyba jeszcze powiedzieć, choć najbardziej obiecujący jest chyba Harris. Potencjał jest. Ale to nie gwarantuje sukcesu.

Pytanie, kto jest Albusem Dumbledorem dla tej młodzieży? Czy Mocarny Karzeł może być mentorem dla Oladipo? Będą się bawili w myślodsienię? Czy to nie jest nieunikniony pojedynek na fireballe? Czy może J. Nelson ma tylko Viktora lekko podgotować i następnie pozwolić mu samemu wiązać eter? Może go przesuną w lutym na inny odcinek. Czy Jameer ma ambicje i ochotę na coś więcej niż przewijanie pieluch? Kto tam jeszcze mógłby czegoś nauczyć? G. Davis ma ostatnio problemy z korzystaniem z klawiatury i widelca przy jedzeniu indyka, więc w całym tym Hogwarcie przypada mu raczej rola Argusa Filcha. Aż się boję pomyśleć, kto jest Panią Norris… Jason Ty Kociaku…

Co się dzieje z Hedo aka Radagastem Rudym Królem Podgrzybkiem? Czy on ciągle walczy o przydział w Monarze?

ORL raczej w tym sezonie podjechali pod dystrybutor i leją w kanistry etylinkę. Pompuj człeniu pompuj. Czeka ich długi sezon. J. Vaughn, który wygląda jak brat bliźniak tego spanikowanego murzyna z „12 przecznic” Mosa Defa (podobno już jest zakontraktowany do filmu o Żaku po tym jak ten sięgnie po mistrzostwo), ma ciekawe akwarium do zagospodarowania. Ile jest gupików, ile bojowników a ile glonojadów zobaczymy w najbliższych latach.

Wolelibyście być teraz piżamach ORL?

Ci w BOS już przemyśliwują jak odwołać niedzielny mecz. 30 pkt różnicy z BKN, prawie 40 pkt z ORL. Boją się pięćdziesięciopunktowego upokorzenia. D. Ainge dziś nie śpi bez onuc i czegoś pod język. Czy mnie się dobrze słyszało, że Rescue Ranger powraca? Melo podobno już go harcerzuje… Jest gdzieś granica tego wszystkiego?

Dla mnie mecz zakończył się przy stanie 27-20 dla ORL w 1Q. Potem już było coś jakby przez mgłę. Pomroczność jasna. Pamiętam, że Clyde Frazier przyznał się, że tłumaczy Melo i rozrysowuje na piktogramach sentencje „Ty musisz dzielić się chlebem. „Drużyna nie może głodować”. Na to ten rozdziawia pucułowatego pysiaczka – i mówi: „Taki jest plan” I puszcza oczko. NYK wygrali mecz atakiem w sposób, w który można było pominąć niedostatki (to takie delikatne nazwanie braków) w obronie. Mocna egzekucja za trzy, Melo rozrzucający piłki jak parobek obornik i takie młodzieńcze zgubienie ORL, którzy się w szarudze deszczowego Nowego Jorku nie odnaleźli. Kluczem do sukcesu był znowu ruch piłki i multiwariantowość ataku (7 zawodników miało dwucyfrówkę i tylko Anthony z dwójką z przodu). Wnioski? Mistrzostwo znowu w zasięgu wyobraźni. Kompresor już pracuje.

Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. No może to, że I. Shumpert obejrzał Killerów dwóch i sprawił sobie po bokach takie dwa pekaesy. Czarek Pazura odleciał.

Poprzedni artykułWeryfikujemy przedsezonowe mity cz. 1
Następny artykułNajlepsze książki o koszykówce

5 KOMENTARZE

  1. Ciekaw jestem czy to tylko “wypadek przy pracy” czy Knicks rozpoczną marsz w górę jakże silnego w tym roku wschodu. Trzeba jasno powiedzieć, że przeciwnicy nie byli z najwyższej półki ale cieszy namiastka gry z sezonu 12/13. W końcu widać jakiś ball-movement, czyste pozycje i odpowiednio 59 i 50% trójek w meczach z Nets i Magic. Czas odbić się od dna. Nie można tak bez końca rozpieszczać zNYKa :)

    0
  2. Orlando jeszcze długo będzie na dnie bo mają dziwacznie zbudowany skład i nie ma się co nimi zajmować . Knicks mają szczęście że zagrali 2 mecze z zespołami które ostatnio bronią gorzej Nets 30 obrona a Magic 28 za ostatnie 10 meczy. Ale prawdą jest że Melo zagrał jak nie on. Świetnie dzieli się z piłką. No cóż Znykający taki Melo to Twój nocny koszmar bo jak tu pisać złośliwie o zespole który gra idealnie – bo to trzeba powiedzieć rywale byli fatalni ale Knicks grali tak że byli od nich o dwa trzy piętra wyżej

    0