Paul George otwiera nowy rozdział

8
Ezra Acayan / Newspix.pl

Kiedy w naszym top 100, które miało przewidzieć układ sił w NBA na koniec trwającego sezonu, Paul George zmieścił się w pierwszej dziesiątce, pomyślałem sobie: nie ma mowy. Tak, miał świetne playoffy i kilka highlightów, które zostaną z nami na długo, ale top 10? Na to trzeba zasłużyć regularnymi występami na tak wysokim poziomie i udowodnić, że jest się kimś dokoła można budować drużynę. Tymczasem George jeszcze w zeszłym sezonie miał często problemy z doborem rzutów i skutecznością. Do tego wciąż był wątpliwym kreatorem po koźle – a pamiętajmy, że kibicujemy w epoce, gdy różnice między pozycjami bardzo się zatarły i nawet czołowi skrzydłowi muszą być zdolni grać z piłką, szczególnie zaś czołowi skrzydłowi, którzy mają być pierwszą opcją swojej drużyny w ataku. Miałem ogromne wątpliwości, czy to będzie już ten sezon (i czy w ogóle), w którym George wskoczy do absolutnego top ligi.

Dzisiaj biję się w pierś.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułLakers pokonali nową drużynę Dwighta Howarda
Następny artykułStartuje sezon NCAA! Co powinniśmy wiedzieć?

8 KOMENTARZE

  1. “Na to trzeba zasłużyć regularnymi występami na tak wysokim poziomie i udowodnić, że jest się kimś dokoła można budować drużynę”

    A czym James Harden zasłużył sobie na numer, o zgrozo, 4 w waszym rankingu? Kiedy on coś udowodnił komuś? W przegranych finałach, w których nic nie zrobił, czy w poprzednim RS, gdzie kręcił fajne cyferki a potem odbił się od wykastrowanej Oklahomy w pierwszej rundzie?

    0