6-na-3: Przed meczem nr 2 Finałów NBA

13
fot. Allen Eyestone / Newspix.pl

1. Czy Chris Bosh powinien był rzucać za trzy na minutę przed końcem meczu nr 1?

Iminol: Tak. Wiem, że popularne jest teraz bycie w klubie “Chris Bosh zostawiony bez krycia w crunch na 6-7 metrze. Przecież to bzdura, Spurs wezmą to w ciemno w dzień i w nocy”. Ale ja nie jestem w tym klubie. Bosh trafia solidnie za trzy w playoffs, no i trafił też game winnera z tej pozycji w tym sezonie w San Antonio! Czy to nazywa się zagrywką szachową – celowe odpuszczanie – no nie. Tym bardziej, że Bosh powinien odzyskiwać kostki/nogi/rzut idąc dalej w serię – ten spin move do kosza w meczu numer 1 o czymś świadczy.

Michał Osowski: Zdecydowanie nie. Bosh miał tyle miejsca nieprzypadkowo – ten rzut to zwycięstwo obrony Spurs. Bosh trafiał ledwie 28% rzutów za trzy w sezonie zasadniczym (42% w playoffs, ale to mała próbka) i dziwi mnie, że tak chętnie odpala za trzy, gdy jest jednym z najlepiej rzucających z półdystansu wysokich w NBA (50%).

Dawid Lenkiewicz: Tak. Czysta pozycja i minuta do końca meczu. Bosh nie miał dobrego dnia z dystansu, ale te 3 punkty mogły być na wagę złota i mogły odwrócić losy meczu, a o lepszą pozycję i to jak w najkrótszym czasie byłoby ciężko. W tej serii Bosh będzie miał po kilka takich rzutów w meczu i dopóki nie zacznie trafiąć Spurs nie zmienią swojej strategii. Rzuty z dystansu Bosha mogą być jedną z ważniejszych historii “w tle”. Musi je rzucać i musi je trafiać by Heat wygrywali.

Przemek Kujawiński: Nie. Po długim namyśle. Bosh trafiał do tego momentu 48% swoich trójek w tych playoffach, a z tej klepki był 4/9. Rzut był absolutnie niekontestowany, właściwie treningowy (gdzie Bosh trafia pewnie 8/10). Mimo wszystko, nie. Z dwóch powodów. To była raptem czwarta sekunda tej akcji, na zegarze wciąż była ponad minuta gry, a Heat nie mogli właściwie liczyć na zbiórkę w ataku w razie pudła. Po drugie, w takich chwilach najmądrzejszym wyjściem… jest wybrać najmądrzejsze wyjście. Bosh mógł podejść na “swoją” klepkę 2 metry bliżej, mógł opuścić głowę i penetrować, gdzie pewnie wymusiłby faul, lub zamarkować penetrację, wessać obronę i oddać piłkę do prawego narożnika, gdzie czekałby niekryty Mike Miller (tego rzutu już byśmy nie dyskutowali).

Marek Dziuba: Tak. Miał pozycję na tyle czyściutką, że perfekcyjna pani domu za nic nie doszukała by się tam odrobinki kurzu tym swoim testem białej rękawiczki. Nikt nie może mieć tu akurat pretensji do Krzyśka, choć wiadomo, znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że powinien wjeżdżać pod kosz. Bosh trójki trafiać potrafi, co pokazał nie jeden, nie dwa, nie trzy … razy , więc nie był to wybryk a’la Andrew Bynum, którego moglibyśmy się w takiej sytuacji czepiać. Nie zawsze wpada, ot co.

zNYKający: Chris Bosh nie powinien dotykać żadnych piłek, ani żadnych kulek w crunch-time chyba, że chodzi o jego własne. Należę do tej wąskiej grupy obserwatorów życia NBA, którzy uważają, że były T-rex nie jest franchise-playerem na podobieństwo McDonalda, który wydaje pokarm nawet, kiedy Caritas już nie domaga. Oczekiwanie, że okaże się kimś więcej niż pomagierem Robina, który z kolei pomaga Batmanowi jest poważnym semantycznym nieporozumieniem. Z załączonego obrazka w sposób wyraźny wynika, że Zmywarek powinien obciążyć odpowiedzialnością za rzut na Mike’a Millera i cieszyć się opinią zręcznego pasera.

2. Czy Tony Parker jest najlepszym europejskim graczem w historii NBA?

Iminol: Hej, ktoś mnie wystawia na próbę tutaj. Wyczuwam tutaj podchwytliwy klimat, ale pytanie zrozumiałem. Czytelniku, patrz: krwawię na srebrno, a On (czyt. Dirk Nowitzki) jest wielokrotną przyczyną krzyżowania planów w playoffs Jego (czyt. Tony Parker) drużyny. Mr. Dietrich rozegrał więcej sezonów, stąd ma lepsze statystki i rekordy – ale niech skalą będzie leadership i wygrywanie ważnych rzeczy. Kładę na stół, że całokształt kariery Niemca na dzisiaj (9. czerwiec 2013) lekko góruje nad Francuzem. Wszystko może ulec zmianie, gdy: a) Tony Parker zgarnie drugie MVP Finałów i czwarty tytuł mistrzowski, b) TP#9 skutecznie będzie franchise playerem przez kolejne 2-3 sezony. Wszystko może ponownie ulec zmianie, jeśli: a) Mark Cuban (“I hate the Spurs”) zbuduje jakąś nową hydrę, a The Fadeaway Fuhrer ma jeszcze paliwo w swoim Panzerwerfer. Nie mogę wskazać na Dražena Petrovića – po prostu grał zbyt krótko w NBA. Wyróżnienie: Vlade Divac.

Osowski: Nie. Ewentualne zdobycie mistrzostwa w tym roku bardzo przybliży go do tego miana. Póki co, stawiam na Dirka Nowitzkiego. Parker ma dwa pierścienie więcej, ale to Wunderkind był alpha-dogiem przez całą swoją karierę w Dallas Mavericks i nie miał graczy pokroju Tima Duncana i Manu Ginobiliego u swego boku.

Lenkiewicz: Nie. W tej chwili minimalnie wyżej stawiam w tej hierarchii WunderDirka. Niedawne mistrzostwo Mavs pokazało nam jakim genialnym graczem jest Nowitzki. Obaj byli wielokrotnie wybierani do najlepszych piątek NBA, czy do meczów All-stars (jednak to Niemiec ma tutaj przewagę, 4 razy był w NBA First Team, Francuz nigdy) i obaj mają na swoim koncie po jednym tytule MVP finałów. Dirk jest minimalnie na czele, ale będę skłonny zmienić swoje zdanie, jeśli Parker poprowadzi Spurs do kolejnego mistrzostwa i zostanie ponownie MVP.

Kujawiński: Nie. Najlepszym europejskim graczem w historii NBA jest Dirk Nowitzki. Tony Parker wygrał więcej tytułów i ma na swoim koncie nagrodę MVP finałów (a w tym roku ma szansę zgarnąć kolejną), ale nigdy nie był nawet blisko bycia najlepszym graczem w lidze. Nigdy nie był nawet najlepszym graczem na swojej pozycji. Dopiero od trzech sezonów jest też absolutnym liderem swojej ekipy. Dirk wypełnił jednak swoje koszykarskie CV większą ilością doświadczeń z najwyższej półki.

Dziuba: Nie jestem taki pewien czy najlepszym europejskim graczem w historii NBA, bo pamiętacie jeszcze jak przed dwoma laty to nad Dirkiem Nowitzkim po każdym z tych jego rzutów z odchylenia na jednej nodze rozpływaliśmy się jak czekolada w fabryce Wedla, a wcześniej przecież i nad Pau Gasolem, który znacząco pomógł Kobe’mu dodać dwa kolejne pierścienie do kolekcji. Tony w tej chwili owszem, jest najlepszy, ale czy w historii? Na pewno jest w moim les trois meilleurs.

zNYKający: Nie, no chyba bez żartów. Tonio ma grę. Jest szybki jak przecinak, zrywny jak kombajn na wstecznym, czujny jak ważka i ma floatera, którym zatopiłby pancernik Bismarck, ale do profesora z Würzburga brakuje mu jeszcze habilitacji. Nie jest nawet drugi – bo srebrny medal przynależy Dominique’owi Wilkinsowi. Trzeci może? Choć ja wyżej cenię Pau Gasola, Peję Stojakovica, czy nawet Drazena Petrovica (rest in peace). Jest w Parkerze coś, co nie pozwala nazwać go gwiazdą. Czy chodzi o ten angielski, który nadal wymaga wizyt u logopedy? Czy o tę chłopięcość zarumienionego gimnazjalisty, przyłapanego na podglądaniu kobiecych biustów? Jakoś nie potrafię docenić tego francuskiego Barbeta bez sierści.

3. Kto wygra mecz nr 2?

Iminol: Spurs. Tata, a Marcin powiedział, że Charles Barkley wytypował wczoraj sweepa. A z tego miejsca przysięgam, że oglądam zawsze pomeczowe TNT Inside NBA i tam jest też Charles Barkley. Czy “Sir Charles” może się mylić typując miotłę? Iminol typuje na dzisiaj (wdech, wydech, wdech – mocno analityczno-ekspercki grymas twarzy) wygraną Spurs +6. Allez le blé.

Osowski: Heat. LeBron James nie pozwoli, by Heat jechali na trzy mecze do Texasu przegrywając 0-2.

Lenkiewicz: Heat. Przewiduję agresywniejszą obronę Heat, trafioną trójkę Bosha, wymęczone zwycięstwo i remis po dwóch spotkaniach w Miami. Heat nie przegrali dwóch spotkań pod rząd od stycznia i stanie się to dopiero za parę dni na Zachodzie.

Kujawiński: Heat. Nie mamy podstaw sądzić, że Heat nie odpowiedzą swoją najlepszą koszykówką w meczu numer 2. Grają u siebie, z pewnością są rozdrażnienie i jeśli mamy bazować swoją opinię na doświadczeniu, to skończy się +10.

Dziuba: Heat. LeBron i spółka doskonale zdają sobie sprawę, że nie mogą wyjeżdżać do San Antonio przy stanie 0-2 i potraktują ten mecz jak walkę o życie. Muszą, nie mają wyjścia.

zNYKający: Heat. Plażowicze mylą się tylko raz. Drugi raz nie dadzą się tak opalić bez kremu. Suma błędów została już wyczerpana. Mecz nr 1 był naprawdę dziwny w rozstrzygnięciu. Wygrał zespół słabszy, który wiózł się na kole by wygrać lepszym atakiem w końcówce. LeBron James jest na musku. A on w takich sytuacjach lubi dostać meldunek za stówkę. 2-0 to jest już ściana za plecami i strach we włosach. Gdyby się nie udało sięgnąć po drugi z rzędu pierścień, psychoanalityk Króla stanie się bardzo bogatym człowiekiem.

Poprzedni artykułPlaybook: Co zobaczyli Popovich i Spoelstra w meczu nr 1 Finałów
Następny artykułDla Manu nie ma rzeczy niemożliwych

13 KOMENTARZE

  1. Ad.1
    To jest świetny przykład jak w sporcie niewielki dystans dzieli porażkę od klęski i chwałę od hańby. Gdyby trafił, tak jak w sezonie przeciwko Spurs, nikt by dziś nie pytał, czy powinien był rzucać.
    Pytanie powinno raczej brzmieć: czy Popovich powinien być takim gamblerem?

    Ad.2
    Iminol i Ty Brutusie? Oczywiście, że Tony Parker jest najlepszym europejskim graczem ever. Nowitzki owszem ma rzut, ale pytam, czy ma coś więcej?
    Parker w przeciwieństwie do Dirka wciąż się rozwija właśnie ten element (rzut) poprawił w ostatnich latach dokładając do całego arsenału swoich zagrań. Przepraszam, że “nie” bo zdobył i będzie zdobywał więcej tytułów mistrzowskich? Naprawdę proszę…

    Ad.3
    Z tymi miotłami to ja bym nie przesadzał. Heat serię z Bulls też zaczęli od porażki, a jak się skończyło, każdy widzi.

    0
  2. Podobnie jak Pan Iminol zupełnie nie rozumiem tego klubu entuzjastów fantastycznej obrony Spurs i zostawieniu Boshowi 4(!) metrów wolnego miejsca do rzutu za 3. Chyba wszyscy zapomnieli o drugim meczu Spurs z Heat w sezonie regularnym, kiedy to Bosh z podobnego miejsca rzucił im w twarz game winnera. Na pewno w tej akcji dało się zrobić coś więcej, ale nie przesadzajmy że był to aż tak zły rzut. Tym razem po prostu nie wpadło, zdarza się. Jakby wpadło podziwialibyście kunszt Heat, którzy w 4 sekundy akcji wypracowali swojemu strzelcowi (mimo wszystko dobra trójka w PO) aż tyle wolnego miejsca i czas na zaparzenie herbaty, poprawienie frotki i oddanie rzutu w warunkach treningowych. Oceniacie tylko efekt końcowy, co jest skądinąd bardzo popularne. W poprzednim wpisie mieliśmy analizę 4 rodzajów akcji, przy czym 3 to dobra obrona Spurs, a 1 to dobry atak Spurs. Jakby Parker nie trafił tego niesamowitego (i szczęśliwego) rzutu równie dobrze dzisiaj moglibyśmy czytać o asystach Jamesa na czyste pozycje i Boshu, który był całkiem gorący na półdystansie (5/6 jakieś 6 metrów od kosza)

    Podsumowując, ot mądrowanie po fakcie

    0
    • Wjazd LeBrona pod kosz bylby lepszy. Mid-range Bosha bylby lepszy. Trojka Mike’a Millera bylaba lepsza. Bylo tyle LEPSZYCH opcji, ze ten rzut byl po prostu zlym wyborem statystycznie. No trafil tego game winnera w sezonie i co z tego? Czasami to wszystko moze wpasc, ale zwyczajna analiza pokazuje, ze Boshowi warto ten rzut oddac bo a) czesciej go nie trafi, b) bo lepsze to niz inne wymienione przeze mnie opcje.

      0
      • No tak, a dunk z faulem Jamesa były najlepszy…

        Tak wyszła akcja, Spurs zostawili Bosha totalnie odkrytego, i spróbowali. Jedyny argument przeciw jest taki, że Bosh był wtedy 0/3 zza łuku. Trudno, przynajmniej Spurs wiedzą, że Heat nie będą się bali dzielić piłką w najważniejszych akcjach

        0
  3. Co do rzutu Chrisa… to warto pamiętać skąd wzięła się cała akcja.
    LBJ miał 1-on-1 z Timem i kto wie czy nie najlepszą opcją byłby jego wjazd i 2 osobiste (może and1 :)

    Ale ogólnie Rafalo ma rację, to już historia.

    0
  4. 1. teraz to łatwo powiedzieć że nie, ale kiedy trwal mecz i Bosh był na wolnej pozycji to ciezko winic go ze oddał rzut. Jeśli Heat nie chcieliby żeby rzucał to nie dostałby piłki w tym miejscu…
    2. 1x tytuł MVP regular season i Playoffy 2011 wystarczą za odpowiedź
    3. Heat bo zagraja na absolutnego maksa wiedzac czym grozi 0:2 z trzema meczami na wyjeździe

    0
  5. Trochę przesadzacie z tym pisaniem : “Heat wygrają, bo wyjdą mega spięci, bojąc się, by nie wyjechać z Florydy mając 0-2”

    A Spurs to według was kurde co?
    Pewnie odpuszcza mecz, bo stwierdza, że swoje już na South Beach ugrali i w drugim meczu sobie odpuszczą?

    Jeżeli Heat mają ten mecz wygrać, to muszą to pokazać na boisku, wnieść poprawki do swej gry w obronie , trafiać w końcu za 3 z czystych pozycji. Spurs są na zwycięstwo tak samo spięci, jak Heat i żadne “rozdrażnienie” nie ma tutaj na pewno takiego wpływu na wynik meczu, jak kontuzje Wade’a, czy Bosha.

    Mecz będzie zacięty, choć wydaje mi się, że to Heat od pierwszego gwizdka narzucą swoje tempo i wyjdą na kilkupunktowe prowadzenie.
    Obędzie się bez spektakularnych historii w crunchtime i po +8 dla Heat jedziemy do Teksasu, mając 1-1 w tablicy wyników.

    0