Dniówka: Co dalej z Nets? Raptors w Cleveland. Nuggets i Clippers oddalają się od playoffów

2
fot. Hector Amezcua / Newspix.pl
fot. Hector Amezcua / Newspix.pl

Jaylen Brown do Boston Celtics z trzecim numerem draftu 2016, Markelle Fultz do Philadelphii 76ers z pierwszym numerem w 2017 i za trzy miesiące znowu to samo… Brooklyn Nets po raz kolejny będą tylko przyglądali się jak podczas draftu ktoś inny wykorzystuje ich pick, wybierając jednego z najlepszych młodych zawodników. Tym razem będą to Cleveland Cavaliers i jest już niemal pewne, że dostaną numer w pierwszej dziesiątce.

Ale to już koniec. Pick w tegorocznym drafcie jest ostatnim elementem zapłaty za tamten fatalny transfer z 2013 roku.

Nareszcie Nets będą mogli o tym zapomnieć i już w normalnych warunkach kontynuować przebudowę drużyny. W ostatnich latach byli w najgorszej pozycji w całej lidze, rozpoczynając wszystko od zera i zupełnie nic nie mając z kolejnych przegranych sezonów. Mimo wszystko jednak, udało im się zebrać trochę młodego talentu, co może im przeszkodzić w walce o draft w kolejnym sezonie. Choć obecnie ten nieco lepszy skład nie przełożył się na znaczącą poprawę w liczbie zwycięstw. Jeszcze w połowie stycznia byli na dobrej drodze do przekroczenia poziomu 30 wygranych, kiedy mieli bilans 18-29, ale obecnie rywalizują w odwróconej tabli jakby zależało im na zdobyciu wyższego picku dla Cavs, Zanim udało im się teraz wygrać dwa razy z rzędu, wcześniej przegrali 19 z kolejnych 22 meczów i w tym czasie są najgorzej broniącą drużyną w NBA.

Nawet przy tych niewielkich oczekiwaniach wobec Nets jest to nieco rozczarowujące. Priorytetem na Brooklynie nie są jednak zwycięstwa, a praca z ich młodymi zawodnikami i budowa fundamentów drużyny, która w najbliższych sezonach ma zacząć wreszcie odbijać się od dna.

D’Angelo Russell to największa nadzieja drużyny. Co prawda rozgrywa rozczarowujący sezon, ale też przechodzi trudną szkołę pod okiem Kenny’ego Atkinsona, co w przyszłość ma przynieść pozytywne efekty i pomóc mu wyrosnąć na gwiazdę, jaką widziano w nim w drafcie 2015. Russell zaczął sezon zdobywając średnio 20 punktów, potem stracił ponad dwa miesiące z powodu operacji kolana i obecnie ma duże kłopoty z odzyskaniem skuteczności. Jednak nawet kiedy zaliczał lepsze cyferki, nie był efektywnym zawodnikiem i drużyna lepiej funkcjonowała bez niego. Dopiero pracuje nad tym, żeby nauczyć się grać bardziej zespołowo, kreować kolegów i poprawić się w obronie. W lutym skończył 22 lata, więc jeszcze wszystko przed nim. Nets natomiast już w nadchodzące wakacje będą musieli ocenić jak bardzo wierzą w jego dalszy rozwój i zdecydować czy chcą związać się z nim dłuższym kontraktem. Będą mogli podpisać z nim przedłużenie, albo poczekać jeszcze jeden rok i pozwolić mu wejść w zastrzeżoną wolną agenturę. Z jednej strony to ich największy talent, z drugiej, nadal nie potwierdził, że jest zawodnikiem wokół którego można budować drużynę.

Co zrobić z Russellem to jedna z najważniejszych decyzji Nets na nadchodzący offseason. Innym zawodnikiem, z którym będą mogli negocjować przedłużenie jest Rondae Hollis-Jefferson. Jest on dobrym przykładem na to, że szkolenie Nets działa. W swoim trzecim roku w NBA stał się jednym z kluczowych zawodników drużyny, wyrastając na wartościowego point-forwarda i multipozycyjnego obrońcę.

Decyzje w sprawie przedłużeń są też bardzo istotne dla Nets w dalszej perspektywie, bo jeśli wstrzymają się z podpisywaniem tych umów, w wakacje 2019 będą mieli większe pole manewru i możliwość wyczyszczenia dużej części salary cap, gdy zejdą kontrakty DeMarre Carrolla i Jeremy’ego Lina.

Lin nie czekał do wakacji i już na początku lutego podjął swoją opcję na kolejny sezon. Ale to i tak tylko formalność, bo było pewne, że weźmie $12.5mln. Tym bardziej po tym jak już w pierwszym meczu doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry do końca sezonu. Jego nieobecność to też jeden z powodów, że nie udało się Nets wywalczyć nieco lepszego wyniku, a jego kontrakt to jak na razie jeden z większych niewypałów GMa Sena Marksa, bo przez dwa lata Lin wystąpił w zaledwie 37 meczach.

Dobrze nie wygląda też przejęcie wysokiego kontraktu Allena Crabbe’a, ponieważ było wiadomo, że jest mocno przepłacony, a nie widać, żeby poczynił znaczące postępy. Lepiej spisywał się w mniejszej roli oskrzydlając gwiazdy Blazers. Był tam też skuteczniejszy na dystansie, gdzie obecnie oddaje aż 7 ze swoich 11 rzutów trafiając 36.5%. Choć to nadal dobry wyniki i jest jedną z najpewniejszych opcji Nets za łukiem, gdzie cały czas brakuje im lepszych strzelców. Nets bardzo dużo rzucają za trzy, mniej tylko od Rockets, ale ich skuteczność wynosi 35.2%, co plasuje ich na odległym 25. miejscu.

W nadchodzącym offseason Nets nie będą mieli wiele wolnych środków, choć jeśli zrezygnują z wszystkich swoich wolnych agentów, mogą zwolnić około $15 milionów na zakupy. Ciekawe będzie jak do tego podejdą, czy będą próbowali szukać wzmocnień, czy jednak będą chcieli wykorzystać fakt, że w przyszłym roku wreszcie będą mieli swój pick w drafcie. W końcu bardzo długo czekali na taką okazję, a ze swoim młodym skaldem i tak raczej nie będą jeszcze w stanie włączyć się w walkę o playoffy.

Z zawodników Nets wolnymi agentami staną się Joe Harris, który rozegrał dobry sezon będąc solidnym snajperem z ławki (10.3 punktów i 40.3% za trzy), Nik Stauskas może być zastrzeżony, ale o niego raczej nikt nie będzie się specjalnie bił (w Sixers był poza rotacją, po transferze do Nets przypomina, że potrafi rzucać z dystansu – 41.3%), a także Jahlil Okafor.

Okafor był zakopany na ławce w Philly, ale przeprowadzka na Brooklyn wcale nie okazała się punktem zwrotnym w jego karierze. Nets najpierw długo pracowali z nim, zanim pozwolili mu grać, teraz dają mu tylko niewielkie minuty, nie sprawdzili go w pierwszej piątce, a w lutym nawet na pewien czas znowu był zakopany na końcu ławki. Atkinson chwali pracę Jahlila na treningach, ale niechętnie korzysta z niego w trakcie meczów, bo jest on najbardziej minusowym zawodnikiem Nets. Niewątpliwie potrafi zdobywać punkty (17.5 PER-36 i 55% z gry w Nets), jednak gra tylko w okolicach pomalowanego, słabo zbiera i przede wszystkim jest fatalny w obronie. Coraz bardziej wygala na to, że nie tylko nie pasuje do obecnej koszykówki, ale przede wszystkim nie jest w stanie się dostosować i w niej odnaleźć. Ma dopiero 22 lata, jednak to mogą być jego ostatnie momenty w NBA. Chyba, że Nets będą chcieli go zatrzymać na minimalnej umowie i dalej z nim pracować, mając nadzieję, że jeszcze coś z niego wyciągną. Wydaje się, że obecnie to jego jedyna nadzieja. Bo jeśli nawet potrzebujący talentu i gotowi poświęcić czas na szkolenie Nets zrezygnują z Okafora, to kto inny będzie chciał tracić na niego czas?

Tymczasem wolnym agentem na pewno nie będzie Spencer Dinwiddie, który ma niegwarantowany kontrakt na kolejny sezon, ale potwierdził swoją wartość i jest dużym odkryciem tego sezonu. Od samego startu prezentował się bardzo dobrze, potem wykorzystał nieobecność Russella, rolę podstawowego rozgrywającego i przez długi czas był liderem drużyny. W całym sezonie zalicza średnio 12.9 punktów i 6.8 asyst, co jest tym większą wartością przy jego niskim kontrakcie. W przyszłym sezonie dostanie tylko $1.65mln.

Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć, że mimo iż swój pick oddają, Nets będą wybierać w pierwszej rundzie nadchodzącego draftu, ponieważ w zamian za przejęcie DeMarre Carrolla otrzymali pick od Raptors. Niestety dla nich, świetna gra ekipy z Toronto sprawia, że będzie to bardzo odległy numer. Ale w poprzednich dwóch draftach Nets pokazali, że potrafią wyciągać obiecujących zawodników z dalszymi numerami. Debiutant Jarrett Allen (#22) w drugiej części sezonu dostał szansę pokazania się w większej roli startera i potwierdza swój potencjał zaliczając średnio 11.2 punktów, 6.7 zbiórek i 1.2 bloków, a nie ma jeszcze nawet skończonych 20 lat. Tymczasem drugoroczniak Caris LeVert (#20) robi postępy, więc kreuje, poprawia swój rzut i stał się ważnym rezerwowym (12.1 punktów i 4 asysty). Obaj dają nadzieję na przyszłość.

I ta nadzieja na lepszą przyszłość pojawi się też dla całej drużyny, kiedy po tegorocznym drafcie będą mogli wreszcie zamknąć rozdział sprzątania po byłym managerze Billy’m Kingu.


(53-18) 3w4b2b Toronto @ (41-29) Cleveland 0:00

Wczoraj obejrzeliśmy fantastyczny mecz na szczycie Zachodu, a dzisiaj pojedynek pierwszej i trzeciej drużyny Wschodu. To będzie ich dopiero drugie spotkanie w tym sezonie, a tego pierwszego Cavs nie chcą pamiętać. Odwiedzili Toronto w styczniu, kiedy byli pogrążeni w kryzysie i skompromitowali się przegrywając -34.

Teraz będący w świetnej dyspozycji LeBron James spróbuje wziąć rewanż, ale trudno powiedzieć czy wystarczy mu wsparcia, bo mimo powrotu Kevina Love’a, Cavs nadal będą mocno osłabieni przez kontuzje. W dodatku nie będą mieli też Kyle’a Korvera, który opuścił drużynę z powodu śmierci swojego młodszego brata. I oczywiście ponownie będą bez Tyronna Lue’a. W jego przypadku nadal nie wiadomo jak poważne są te problemy zdrowotne i co dokładnie mu dolega, ale póki co nie oczekuje się, że będzie to długa absencja. Na razie mówi się o tygodniu wolnego.

Cavs walczą o utrzymanie się na trójce, czując oddech będących tuż za nimi Pacers i Wizards. Dla Raptors to prestiżowy pojedynek, bo mimo świetnego sezonu mają cały czas dużo do udowodnienia, w tym także to, że są w stanie wreszcie pokonać LeBrona, który wyeliminował ich z dwóch poprzednich playoffów. Dlatego będą chcieli wygrać i wczoraj dali odpocząć DeMarowi DeRozanowi, żeby miał więcej sił na dzisiaj. Ale warto też zwrócić uwagę, że Raptors pewnie chcieliby, żeby na koniec Cavs utrzymali się na trzecim miejscu, bo wtedy nie spotkaliby LeBrona przed finałami konferencji.

(38-33) Denver @ (24-46) Chicago 1:00
(37-33) 3w4b2b LA Clippers @ (37-33) Milwaukee 1:00

Nuggets i Clippers znajdują się w coraz trudniejszej sytuacji, ponieważ pierwsza ósemka Zachodu oddala się od nich. W tym momencie Nuggets tracą dwa mecze do ósmych Jazz, Clippers mają jedną wygraną mniej, ale też od razu trzeba zwrócić uwagę, że ani drużyna Nikoli Jokica, ani zespół Lou Williamsa nie ma żadnego wygranego tie-breakera (i już mieć nie będzie) z drużynami znajdującymi się przed nimi na miejscach playoffowych (Clippers mają tylko z Nuggets). Dlatego nie wystarczy, że ich dogonią, a to dodatkowo podwyższa poprzeczkę. Musieliby teraz zaliczyć serię zwycięstw, co nie będzie łatwe, bo mają przed sobą trudny terminarz.

Nuggets po długiej i przegranej walce w Miami dzisiaj jadą do Chicago, co powinno oznaczać pewne zwycięstwo, ale lepiej uważać, bo to oni dopiero co przegrali w Memphis. Jeśli jednak chcą jeszcze utrzymać się w walce o playoffy, to jest must-win, tym bardziej, że to ich ostatni w tym sezonie rywal spoza playoffów. Do końca mają drugi najtrudniejszy terminarz w lidze.

Clippers też nie będą mieli łatwo, a przegrali cztery mecze z rzędu i już dzisiaj w back-to-back zagrają w Milwaukee.

(Lou Williams w marcu – 21.2 punktów 39.6% z gry i 24.5% za trzy. Przed ASW trafiał 37.8% trójek.)

Nie wygląda to obiecująco, a poza swoimi wygranymi, musieliby też liczyć na problemy któregoś z konkurentów. Jazz zaliczyli wpadkę z Hawks, ale przed nimi jeszcze cztery mecze z drużynami spoza playoffów i pewnie już nie pozwolą sobie na kolejne potknięcia. Wolves mają drugi najłatwiejszy terminarz. Spurs przypomnieli o swojej obronie i znowu wygrywają. Pelicans będący w trakcie serii 6w8 to potencjalnie największa nadzieja dla Nuggets i Clippers.

(41-30) Indiana @ (41-30) 4w5b2b New Orleans 1:00

Anthony Davis wczoraj poprowadził Pelicans do zwycięstwa z Mavs grając 35 minut, co jak na niego jest dość krótkim czasem spędzonym na parkiecie. Ale dzisiaj rywal będzie znacznie silniejszy, a nie wiadomo czy gospodarze będą mieli z powrotem chorego Jrue Holiday’a.

Dla Pacers przełożenie tego meczu z początku lutego nie jest tak problematyczne, ponieważ mieliby teraz trzydniowe okienko, więc nawet nie doszedł im żaden back-to-back z tego powodu.

(40-30) Washington @ (41-30) San Antonio 2:30

John Wall robi postępy i pod koniec tego tygodnia ma zacząć trenować 5-na-5, co może oznaczać, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, w przyszłym tygodniu zobaczymy go z powrotem na parkiecie. Póki co jednak Wizards jeszcze muszą bez niego walczyć o miejsce w pierwszej czwórce Wschodu. Ostatnio wygrali dwa ważne mecze z Celtics i Pacers, a teraz przed nimi kolejny trudny przeciwnik.

Spurs nie tylko z powrotem mają swoją obronę, ale też mogą liczyć na gorącego LaMarcusa Aldridge’a, który w ostatnich dwóch meczach rozstrzelał się na 72 punkty ze skutecznością 61% z gry.

(19-51) Memphis @ (39-30) Philadelphia 0:00
(30-41) Charlotte @ (23-48) Brooklyn 0:30
(26-45) New York @ (38-33) Miami 0:30

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (598): Wracamy na Killy’m
Następny artykułWake-Up: King James pokonał Raptors. 32-30 Dwighta. Kontuzja Giannisa

2 KOMENTARZE

  1. Skład PO na zachodzie już znany, w mojej opinii. Clippers i Nuggets już nie dogonią Jazz i Pelicans (jeśli nie pojawi się kontuzja podstawowego zawodnika). Wolves mają łatwy terminarz, a Spurs odzyskali wigor. Thunder – nie wiem na co stać tę drużynę niby mocny skład ale i trudny terminarz (raczej nie wypadną poza 8-kę).
    Bardzo ciekaw jestem na ile zwycięstw drużyną byli by Nuggets gdyby odebrać im przywilej położenia parkietu? Tacy Lakers/Hornets nie walczący o PO ani o rozstawienie, czy dół ligi?

    0