Wake-Up: Portland Trail Blazers robią play-offy, Grizzlies przerwali serię 19 porażek. Denver ma problem

16
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Sobota w NBA przyniosła nareszcie trochę normalnej koszykówki. Przysięgam, nie pamiętam żebym kiedykolwiek miał takie kłopoty w znajdowaniu w terminarzu spotkań, które mają sens. Nagle rzuty oddają ludzie, którzy nie powinni tyle rzucać.

Jak nie to, że 30-40% ligi nie gra już o to, żeby wygrywać, to kontuzje łapią za kostki, kolana czy kciuki kluczowych graczy w tych tylko 18 zespołach, które na ponad trzy tygodnie przed końcem rozgrywek grają jeszcze w normalnej NBA.

Ale w sobotę grali Pelicans z Houston, Pacers w Waszyngtonie i San Antonio z Minnesotą. Tak, w tych meczach też brakowało gwiazd – Wall, Leonard, Butler – ale i tak były one powrotem do normalności po środzie i piątku, których NBA w połowie marca powinna się wstydzić.

Trwa walka w Konferencji Zachodniej o to, które 5 z 7 drużyn wejdą do play-offów. Tu nagle trzeba wygrywać wszystko. Pod kreską dziś są nagle osłabieni kontuzją Gary’ego Harrisa Nuggets i grający do końca sezonu bez Avery’ego Bradley’a Clippers, którzy przegrali dwa razy z rzędu. Natomiast tuż powyżej kreski są zmęczeni tym wszystkim co dzieje się na i poza parkietem New Orleans Pelicans.

W cieniu rywalizacji na Zachodzie toczy się wcale nie mniej interesujący kontest o pozycje 3-8 na Wschodzie. W tym wszystkim Portland Trail Blazers wygrali po raz 12. z rzędu i mają już 5.5 meczu zapasu nad 9. miejscem. Da się zbudować bardzo dobry zespół wokół Damiana Lillarda i C.J’a McColluma – zawsze to mówiłem – a przecież Blazers nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Czasy w lidze się zmieniają. Efektywność ofensywna rośnie, składy stają się coraz niższe. Trail Blazers wyczuli ten trend już dawno temu. W tym sezonie na nowe gwiazdy NBA wyrastają dwaj mierzący tylko 192/193 cm rzucający obrońcy – skreśl – kozłujący guardzi Victor Oladipo i Donovan Mitchell.

Milwaukee – Atlanta 122:117 (Giannis 33/12/7 – Prince 38)
Washington – Indiana 109:102 (Beal 19 – Stephenson 25)
New Orleans – Houston 101:107 (A.Davis 26/13 – Harden 32/11/8)
Brooklyn – Dallas 114:106 (Hollis-Jefferson 23 – Smith Jr 21)
New York – Charlotte 124:101 (Hardaway Jr 25 – Bacon 15)
Chicago – Cleveland 109:114 (Valentine 34 – LeBron 33/13/12)
Memphis – Denver 101:94 (D.Brooks 24 – Jokić 17/12)
San Antonio – Minnesota 117:101 (Aldridge 39/10 – Towns 23/9)
Utah – Sacramento 103:97 (Mitchell 28 – Hield 23)
Phoenix – Golden State 109:124 (J.Jackson 36 – Q.Cook 28)
Portland – Detroit 100:87 (Lillard 24 – Drummond 18/22)

1) Dirk Nowitzki ostatniej nocy wyprzedził Kevina Garnetta i awansował na 5. miejsce w liczbie rozegranych spotkań.

1463 rozegrane mecze w sezonie regularnym NBA i Dirk wciąż oddaje głupie rzuty w pierwszych sekundach akcji.

Jest niereformowalny.

2) Nikola Jokić i Jamal Murray złożyli się na 10/33 FG i Denver Nuggets przegrali w Memphis 94:101. Ale przede wszystkim Nuggets grali już bez Gary’ego Harrisa. Jeden z najbardziej niedocenianych, młodych – i niezwykle regularnych – two-way graczy w NBA (też mierzy 193 cm wzrostu) doznał w piątek kontuzji nogi przy lądowaniu w kontrataku.

Wyglądało to na kolano lub coś pod kolanem, ale spekuluję dlatego, że Nuggets nie chcą jeszcze dokładnie powiedzieć w czym rzecz. Póki co, mamy tylko tę informację:

Dziś rano Nuggets są na 10 miejscu Zachodu, mając dwie porażki więcej (32), niż drużyna z 8. miejsca (30) i trzy więcej, niż Oklahoma (29), która jednak ma do końca sezonu bardzo trudny terminarz. Dziś Thunder-Raptors.

3) Nie lubię zaczynać zdań w ten sposób, ale pisałem przed dwoma dniami, że Houston nie ma już zabawy z wygrywania. Nie wiedziałem nawet wtedy, że po meczu z Clippers Mike D’Antoni powiedział, że jego gracze nie czytali Flesza, za to są profesjonalistami i wiedzą, że muszą grać do końca. Nawet jeśli uśmiechy na ich twarzach pojawiają się coraz rzadziej.

Pisałem w piątek, że nie muszą tego robić – grać Hardenem i Paulem. Zdobyli sobie całkiem bezpieczną przewagę trzech porażek (w czwartek dwóch) nad Golden State i mają w dodatku tie-breaker. Następnego dnia Warriors stracili do końca sezonu mały palec nierzucającej dłoni i mogą już nigdy tej okrutnie wolno nadchodzącej wiosny nie być tacy sami. Obecne kontuzje nie dają im zwolnienia z tego, że nie przytrafią się kolejne.

Rockets muszą uważać. Pelicans w sobotę nie mogli się odczepić. Harden – 32 PKT, 11 ZB, 8 AST – tak jak w czwartek przed Sindariusem Thornwellem, musiał się opędzać od DeAndre Ligginsa. Houston wiozło te swoje ostatnio ciężkie tyłki do 61-45 w trzeciej kwarcie, ale potem Jrue Holiday i Pellies skradali się i skradali, nie pozwalając odpocząć nikomu.

Zrewiduj Houston i zrewaluuj gdzie jesteś, co robisz i jaki jest cel.

Sąsiednie planety kibicują Tobie (mimo hejtowania NASA). To nie byle co.

107:101 Rockets. 4 porażka Pelicans w 5 ostatnich meczach.

Boosburner.

Byłoby miło dla Pelicans, gdyby w kluczowym momencie sezonu zaczęli otrzymywać zwrot z inwestycji w Nikolę Mirotica. Po dobrym starcie kariery w Pellies, Miro w ostatnich 5 meczach trafia 29% FG na 7.4 PKT w drużynie, która teraz bardzo potrzebuje celnych rzutów za trzy i pomocy w ataku.

Nawet rezerwowi rywali Pelicans w ten dni krzyczą z ławki, gdzie kolega ma być, żeby podwo-, potro-, poczworzyć Anthony’ego Davisa.

Alvin Gentry był zły po meczu na kilka gwizdków.

Posłuchałem tego dla Ciebie. Chodziło o to, o co zawsze będzie chodzić w meczach, w których gra James Harden.

Tymczasem NBA nie może już nadążyć ze zmianami reguł, które mają utrudnić Heezy’emu konwertowanie fauli na punkty. A Harden nie tylko pogrywa sobie z zawodnikami, ale sprawia, że sędziowie wyglądają jak głupi. He’s gaming the NBA. To jego świat. W tym sezonie nawet LeBron kręci się wkółko.

4) Boss:

Jazz wygrali 21 z 23 ostatnich meczów. Mają w tym czasie zdecydowanie nr 1 obronę w lidze. Nikt nie jest nawet blisko. A Jazz wreszcie wygrywają na wyjeździe. Donovan Mitchell zgarnia highlighty, Joe Ingles miłość analityków i koronę króla trójek (45% 3PT), a Rudy Gobert miejsce w Top-15 graczy NBA. Jazz nareszcie znaleźli się na 5. miejscu w Konferencji Zachodniej, tylko że …ex-eaquo z Minnesotą i San Antonio (40-30).

5) Spurs wygrali już 3 mecze od wtorku. Wracają czasy, gdy Bill Land krzyczy “Oh! Mother!”… Tak naprawdę jedynym powodem, dla którego dobrze byłoby kiedyś obejrzeć 80 tysięcy lat NBA bez San Antonio Spurs byłby właśnie brak pretensjonalnych okrzyków ich play-by-play komentatora.

Zdaję sobie doskonale sprawę, że zakonwersowana w nim może być wiara kibiców Spurs, że kiedyś wreszcie skończy się ten FATALNY 60-PROCENTOWY zwycięski sezon (duh…). Że każde jego uniesienie tonu porusza serca i ofiarowuje nadzieje na to, że Warriors przegrywać będą znów do przerwy 45-60.

Dlatego tym bardziej Bill Land powinien zostać wyniesiony z hali i przeniesiony natychmiast do tej, na której rozgrywany jest turniej bingo.

Posłuchaj, nie możesz konsystentnie nazywać koszykarzy po imieniu, bo to przekracza już wszelkie znane mi standardy obiektywnego relacjonowania wydarzeń sportowych.

I post-scriptum: Land powinien zabrać też z sobą Derricka Rose’a. A póki co, 117:101 Spurs.

Wcześniej, w pierwszej połowie Tom Thibodeau łapał się za głowę:

Następny przystanek dla Spurs: Warriors, w poniedziałek, bez Curry’ego, Duranta i Thompsona. Mogą być cztery zwycięstwa z rzędu. Tymczasem Gregg Popovich przed meczem z Minnesotą powiedział, że Kawhi Leonard nadal nie został dopuszczony do gry przez nowojorskich lekarzy Kawhi’a Leonarda. Dziwna sytuacja.

6) Każdy mecz Indiany i Waszyngtonu do końca tego sezonu będzie istotny. Dlatego ich pojedynek w sobotę był istotny podwójnie.

W grę dla Wizards wciąż wchodzi 3. miejsce. Zawsze staroszkolna Indiana stoczy trudną walkę, żeby się na nim utrzymać. Ale w sobotę to byli Wizards, głównie Wizards i tylko Wizards w pierwszej połowie, rzucając niemal 60 punktów przeciwko 11. obronie NBA.

To była jednak obrona pozbawiona swojego najlepszego podkoszowego obrońcy. Od blisko tygodnia Myles Turner boryka się ze skręconą wysoko kostką i nie może się zdecydować: grać czy nie. Nie powinien, ale Myles jest zdania, że opuścił już zbyt dużo spotkań po tym jak zostawił Texas i Matthew McConaughey’a objeżdżającego teraz Stany w poszukiwaniu Longhorns, których powinien znać.

Tak więc bez Turnera i bez Domantasa Sabonisa (także kostka), to był Waszyngton, głównie Waszyngton i tylko Waszyngton. Tie-breaker dla Wizards (2-1). 109:102 Wizards, Wizards, Wizards.

Wizards mają teraz trzy dni przerwy i w następnym meczu do gry powinien wrócić John Wall.

Wizards.

7) W pozostałych meczach… Taurean Prince miał w lutym takie mecze, że rzucał po 0, 2 i 3 punkty. Nagle rzuca po 30 na mecz w czterech ostatnich. W sobotę oddał aż 26 rzutów w drodze do career-high 38 w porażce w Milwaukee. Giannis gra dużo, bo musi grać – Bucks bez niego są Nowym Jorkiem. Miał 33 PKT, 12 ZB i 7 AS w 122:117.

Yogi Ferrell miał career-high 12 AST, Dennis Smith Junior 21 PKT, ale mocno podkręcił kostkę w meczu z Nets. Powrót do gry najlepszego gracza Brooklynu Rondae Hollisa-Jeffersona – 23 PKT – zaczął przynosić zwycięstwa. Tu 114:106. Z kolei niedaleko w Madison Square Garden Michael Beasley był +27 w 124:101 z Hornets. Nie musisz wiedzeć o tym meczu więcej.

LeBron James – 33 PKT, 13 ZB, 12 AST – przeciągnął wspólnie z Jose Calderonem i Ante Zizicem rozbitych kontuzjami, i wracających z trasy Cavaliers przez Bulls w Chicago. 114:109 i jeszcze jeden dagger Jamesa w United Center. Quinn Cook rzucił 53 punkty dla Warriors w piątek i w sobotę, ale tym razem Dubs wygrali. 124:109 w Phoenix. Natomiast Pistons pojechali na wakacje na zachodnie wybrzeże i zaczęli od 87:100 w Portland.

8) Dziś tylko 4 mecze, ale już o godz. 19 Oklahoma City przyjeżdża do Toronto. W poprzednim meczu Raptors odpoczywał Kyle Lowry i tylko DNP’s dla kluczowych graczy – Raptors mają 5 porażek mniej niż drudzy na Wschodzie Celtics – może zepsuć ten mecz. W pozostałych osłabieni Celtics goszczą w Nowym Orleanie: must-win dla Pellies, Rockets są w Minnesocie i niech uważają, a Trail Blazers grają w Clippers. Wow. 4/4.

9) A na koniec 36 punktów Żywego Srebra przeciwko temu co zostało Warriors. 18 już w pierwszej kwarcie:

Poprzedni artykułWake-Up: Kontuzje wyniszczają powoli Warriors i Celtics
Następny artykułSitarz: Zagubiony Paul Millsap

16 KOMENTARZE

  1. Uważam, że wszystko zależy od tego czy Golden jak już się wylecza znajdą w sobie tą chęć obrony tytułu. Na razie sprawiają wrażenie, że nie są jakby usatysfakcjonowani tym co zdobyli nie czują presji. Jeśli im się zachce to nie oszukujmy się wszystkie max 5 meczów może być rozgrywane w Houston Panie Brodaczu.

    0
  2. Czy to tylko takie polskie, ciągła chęć wspominania rodaków? Bo brzmi to jak jakiś kompleks. Marcin fajny mecz, ale poza nim równie dobrze mogłoby być wspomniane tutaj jeszcze jakichś 20 zawodników.

    Potem kończy się to tak że o Vincencie leci żółty pasek przez tydzień, a w kanadyjskich saneczkarzach szukamy polskich korzeni.

    0