Kajzerek: Dzikość i skupienie Irvinga

5
fot. AP Photo
fot. AP Photo

Zawodnik Boston Celtics jest postacią, która roztacza wokół siebie wiele zagadkowości. Bardzo trudno go określić jako człowieka, choć zdążyliśmy się przekonać, że jest mocno zorientowany na sobie i na tym, w jaki sposób postrzega rzeczy. Niełatwo zmienić jego podejście, czasami mocno oderwane od dominujących opinii. Koniec końców wszystkie jego osobliwości nie są tak istotne, jak talent do gry w koszykówkę. Sam staram się patrzeć na Kyriego w ten sposób. Jego rodzaj kontroli nad własnym ciałem oraz piłką, która staje się naturalnym przedłużeniem umiejętności Kyriego, budzi ogromny podziw bez względu na to, jakiego kształtu jest ziemia (słowo ziemia pada w tym tekście po raz ostatni).

Za Irvingiem bardzo pracowity okres. Zaledwie kilka dni temu pojawił się trailer filmu “Uncle Drew” inspirowanego serią reklam Kyriego Irvinga we współpracy z Pepsi. Producent podtrzymując sukces pomysłu, postanowił pójść dalej i nakręcić pełnometrażowy film zapraszając do współpracy emerytowane gwiazdy NBA – Shaquille’a O’Neala, Reggiego Millera, Nate’a Robinsona czy Chrisa Webbera. Kyrie dopiero teraz mógł zdradzić, co było powodem zgolenia brody w trakcie ostatniego off-season.

Wiele osób potraktowało to jako symboliczny nowy początek po transferze do Boston Celtics. Okazało się jednak, że brak brody był spowodowany problemami Irvinga z charakteryzacją. Grając tytułową rolę w Uncle Drew, Irving musiał nosić siwą brodę, którą przyklejano do jego twarzy. Po zakończeniu dnia zdjęciowego, brodę zdejmowano, a na twarzy zawodnika pozostawało sporo kleju, z którym ten nie wiedział jak sobie poradzić. Zatem znacznie łatwiej było się ogolić, niż każdego kolejnego dnia walczyć z charakteryzacją.

– Kiedy nakładałem specjalną maskę, to wyrywała mi włosy z twarzy – tłumaczy Irving. – Po jednym dniu zdjęciom miałem klej przyklejony do swojej brody. Czesałem brodę i zaczęły wypadać mi włosy. Ostatecznie nie miałem innego wyjścia i musiałem się ogolić. Słyszałem, że ludzie wiązali to ze zmianami w moim życiu, ale mogę Was zapewnić, że dotyczyło to tylko i wyłącznie charakteryzacji – dodał.

Przerwa pomiędzy sezonami była dla Irvinga prawdziwym wyzwaniem. Tuż przed końcem czerwca poprosił Cleveland Cavaliers o transfer. Dostarczył drużynie listę życzeń. Danny Ainge dostrzegł szansę, której nie chciał zlekceważyć. Za każdym razem, gdy komentował transfer Isaiah Thomasa podkreślał, że w jego opinii zmiana pozwoli wynieść Boston Celtics na jeszcze wyższy poziom. Zespół ma w tym sezonie swoje problemy do rozwiązania, ale Brad Stevens i Kyrie Irving znaleźli między sobą ciekawą harmonię, która zapewnia im bardzo dużo przestrzeni do kreatywnych rozwiązań.

Celtics okazali się kierunkiem, na który Irving nie może narzekać. W trakcie przemian i przeprowadzki do Bostonu, trwały rzecz jasna zdjęcia do “Uncle Drew”. Na początku lipca zawodnik udał się do Atlanty, gdzie kręcono sceny. Czasami spędzał na planie nawet 14 godzin dziennie. Nietypowy i niewygodny dla niego kompromis pomiędzy pragnieniem zadebiutowania na dużym ekranie, a zadbaniem o to, by lato wykorzystać także na koszykówkę. Irving jest wobec siebie bardzo restrykcyjny. Układa plan, którego kurczowo się trzyma. Jakiekolwiek odchylenia, konieczność pogodzenia pewnych rzeczy i zaakceptowanie spontaniczności wynikającej z pracy aktora, do granic możliwości nagięły jego gotowość do poświęceń.

Działanie wbrew sobie nie leży w naturze Irvinga, o czym przekonaliśmy się, gdy poprosił o transfer. Niemniej praca na planie musiała odbyć się kosztem pracy na parkiecie. Z tym zawodnik C’s potrzebował się pogodzić. W gruncie rzeczy o transferze do Bostonu dowiedział się będąc w Atlancie. Próbował nie mieszać zamieszania związanego z poszukiwaniem transferu z zamieszaniem, którego doświadczył na planie.

– Ostatecznie nie mogłem tego uniknąć. Wiedziałem, że w końcu dostanę wiadomość o transferze i dostałem ją będąc na planie. Wyszedłem na jakieś pięć minut po czym wróciłem i dalej kręciliśmy scenę – przyznaje.

Film wejdzie do kin pod koniec czerwca, czyli tuż po zakończeniu finałów NBA. Na planie Irving spotkał Shaqa, Webbera, Robinsona i legendę WNBA – Lisę Leslie. Nie ukrywa, że możliwość kontaktu z byłymi gwiazdami była dla niego bardzo pouczająca. Pomogła zrozumieć, jak przez ostatnie dekady zmieniała się liga. Przede wszystkim jednak, lato w Atlancie pozwoliło mu spełnić marzenie związane z aktorstwem. Nie chodziło jednak o zasmakowanie filmowego gwiazdorstwa, bardziej o przekonanie się, jak to jest. Od sukcesu Uncle Drew zapewne zależy, czy Irving posmakuje tego raz jeszcze.

***

Przy okazji pracy nad filmem i przenosin do Bostonu, Irving miał także odbyć kilka spotkań z Billem Russellem. Legendarny Celt przekazał młodszemu koledze kilka cennych wskazówek, za które – jak sam Kyrie mówił – będzie wdzięczny do końca życia. Nie sposób przejść obojętnie obok mądrości tak wielkiego koszykarza, jakim był Bill Russell. Irving ubrał to w bardzo przejrzysty komunikat mówiąc: Gdy po prostu do Ciebie mówi od razu wiesz, że był ku*** wielkim koszykarzem.

Jednak w Bostonie Irving nie będzie szedł w nikogo ślady. Na rynek wolnych agentów trafi za rok, więc zarówno w tym, jak i kolejnym sezonie położy cement pod własną cegiełkę w historii. By być na to gotowym, latem ubiegłego roku poświęcił czas również na rozmowy z Kobe Bryantem. Na dobrą sprawę widać pewne podobieństwa w ich mentalności. Odwzorowanie dzikości i skupienia, jakie miał w sobie KB, to pułap wyłącznie dla wyjątkowo utalentowanych. Irving potwierdził, że jest w stanie wspiąć się na ten poziom, gdy w meczu numer siedem finałów 2016 trafił najważniejszy rzut swojej kariery. Gracze, którzy dostarczają w takich momentach, zasłużyli na to, by mierzyć się jedną miarą z legendami jak Black Mamba.

W lipcu ubiegłego roku pojawiły się doniesienia o możliwym transferze Irvinga do Phoenix Suns. Zawodnik był przerażony. Zadzwonił wówczas do Kobego, by zaczerpnąć rady odnośnie tego, jak poradzić sobie w sytuacji, która w żaden sposób nie odpowiada Twoim ambicjom.

– Był jedną z osób, do których się odezwałem – przyznaje Irving. – Nie chciałem pytać o to, czy podjąłem dobrą decyzję, po prostu chciałem spytać, co powinienem zrobić dalej. Pojawiły się informacje o tym, że mogę trafić do Phoenix, gdzie od dłuższego czasu mają problem z wygrywaniem. Kobe musiał sobie poradzić z taką sytuacją w sezonie 2005/2006, więc po prostu chciałem go o to zapytać – dodał.

Kyrie wiele razy powtarzał, że podczas dorastania w New Jersey niemal codziennie odpalał klipy z meczów Bryanta ucząc się jego gry i jego podejścia. Spoglądał na gwiazdę Los Angeles Lakers zarówno przez pryzmat jego zachowania na parkiecie, jak i radzenia sobie z przeszkodami poza nim. Irving bardzo szybko wykształcił u siebie instynkt lidera. W każdej drużynie od szkoły średniej był graczem, na którego barkach opierała się gra całego zespołu. Nauczył się od Bryanta m.in. tego, że nie zawsze musisz akceptować oczekiwania snute wobec Ciebie przez środowisko. Możesz się wybić ponad.

W Bostonie otoczenie w większym stopniu dostosowuje się do Irvinga, niż Irving do niego. Grupa młodych graczy wymieszanych z weteranami pozwala drużynie nawiązać walkę już teraz i z dużym optymizmem patrzeć na to, co wydarzy się dalej. Niewykluczone, że Danny Ainge będzie chciał podpisać z Irvingiem przedłużenie kontraktu latem tego roku. Zanim jednak strony przystąpią do ewentualnych rozmów, Irving i spółka spróbują zdetronizować na wschodzie LeBrona Jamesa i Cleveland Cavaliers. Jednocześnie nie mogą zignorować zagrożenia, jakie po raz kolejny zrodziło się w Toronto.

Trójka Cavaliers, Celtics, Raptors powinna wzbogacić walkę na wschodzie w element naprawdę ostrej rywalizacji. Cavs wyglądają na solidnie przewietrzonych po zmianach w trakcie trade-deadline, choć ostatnia prosta sezonu regularnego mocno ich przetestuje. Celtics obecnie złapali zadyszkę, ale Brad Stevens nie jest typem szkoleniowca, który rozkłada ręce. Raptors tuż przed przerwą na Weekend Gwiazd objęli prowadzenie w tabeli i zapewne będzie im bardzo zależało na przewadze parkietu w finałowym pojedynku.

Kyrie Irving, podobnie jak w Uncle Drew, odgrywa w tej rywalizacji pierwszoplanową rolę. W 53 meczach sezonu notował na swoje konto średnio 24,7 punktu, 3,6 zbiórki, 5 asyst, 1,1 przechwytu trafiając 48,6 FG% i 39,7 3PT%. Jego zespół musi odpowiedzieć na serię porażek i sposób, w jaki do tego podejdzie powinien jaśniej określić faktyczne szansę Celtics na jakąkolwiek walkę najpierw z czołówką wschodu, a następnie w ewentualnym finale NBA. Kyrie w międzyczasie mówi o przyszłości z Bradem Stevensem i Gordonem Haywardem. Mimo wszystko nie chce, by All-Star przyspieszał swój powrót cokolwiek ryzykując. Rozgrywający zdaje sobie jednak sprawę, że Gordon zapewniłby drużynie dodatkową jakość.

– Dobrze wie, że bardzo mi go brakuje, ale koniec końców chcę, by zrobił tak, jak będzie dla niego najlepiej – kończy.

Interesująca przyszłość przed Celtics i przed Irvingiem. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (590): Reglamentacja fatygi
Następny artykułKolanowski: Drugi upadek Kermita Washingtona

5 KOMENTARZE

  1. Mam strasznzie mieszane uczucia co do Irvinga, z jednej strony koszykarskie umiejętności ofensywne są niesamowite i godne podziwu. Z drugiej jego wypowiedzi czasami przyprawiają mnie o zawrót głowy.

    Genialny idiota? No nie da się tak stwierdzić bo gość podejmuje też decyzje po których widać, że coś w tej głowie działa (transfer do Bos to dla mnie taki przykład). Więc co? Udaje debila? Bawi się z nami jak LBJ czasami? Naprawde7 nie wiem

    0