Wake-Up: Heat wygrali w Toronto, game-winner Ellingtona

12
fot. League Pass
fot. League Pass

W Toronto niewiele było punktów, ale było za to dużo walki i emocji do ostatnich sekund. Miami Heat wykorzystali osłabienie rywali i nie pozwolili im na poprawienie rekordu klubu liczby zwycięstw z rzędu na własnym parkiecie. Przerwali ich serię 12 wygranych, będąc dopiero drugą drużyną w tym sezonie, której udało się pokonać gospodarzy w Air Canada Centre.

Heat przesunęli się na czwarte miejsce w tabeli Wschodu, mając obecnie taki sam bilans jak Washington Wizards. Tymczasem na Zachodzie Los Angeles Lakers nie są już najgorszą drużyną, a Portland Trail Blazers wyprzedzili Oklahomę City Thunder i znajdują się na drugiej pozycji w Northwest Division.

Miami @ Toronto 90:89 (Dragić 24 – DeRozan 25)
Portland @ Oklahoma City 117:106 (McCollum 27 – Westbrook 22)
Orlando @ Dallas 99:114 (Gordon 19 – Smith 20)
Sacramento @ LA Lakers 86:99 (Bogdanović 19 – Randle 22)

* Raptors niewiele brakowało, żeby DeMar DeRozan ponownie ich uratował, kiedy na 3.1 sekundy przed końcem dał im prowadzenie dobijając piłkę po swojej nieskutecznej penetracji. Ale Heat zaraz wykorzystali nieporozumienie w obronie gospodarzy w ostatniej akcji i game-winner należał do Wayane’a Ellingtona, który otrzymał piłkę w rogu i łatwo dostał się pod samą obręcz.

To był prawdziwy mecz walki. Ostatnie minuty to była walka kosz za kosz, ale też było sporo fizycznych starć między zawodnikami. Serge Ibaka i James Johnson zostali wyrzuceni z boiska w trzeciej kwarcie po tym jak wymienili się kilkoma ciosami z łokci.

Natomiast już po końcowej syrenie mieliśmy jeszcze spięcie między DeRozanem z Goranem Dragicem.

Dragić był najlepszym strzelcem Heat z 24 punktami, a do tego zebrał 12 piłek. Z ławki świetnie spisywał się Bam Adebayo zaliczając 16 punktów, rekordowe 15 zbiórek i 5 bloków. Hassan Whiteside także miał double-double 13-15 i Heat zdominowali walkę na tablicach 64-37.

89 punktów to season-low Raptors. DeRozan potrzebował 29 rzutów, żeby uzbierać 25 punktów, ale zdobył 9 z ostatnich 12 gospodarzy i miałby też kluczową asystę, gdyby Norman Powell trafił otwartą trójkę na 35 sekund przed końcem.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Heat idą w górę. Drużyny przed trade deadline
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (579): Get Freaky

12 KOMENTARZE

  1. Może to jest czas ewaluacji w PTB i podjęcia decyzji o handlowaniu Lillardem. Wcześniejsze plotki zawsze mówiły o McColumie. Może jednak to Dame’a należałoby korzystnie wymienić. Powszechnie uchodzi on za lepszego, bardziej wartościowego gracza od swojego kolegi z drużyny, to i wartość transferowa chyba jest większa.
    A sufit PTB w obecnym kształcie chyba widzieliśmy i właśnie widzimy.
    Obecnie team bez Lillarda radzi sobie dobrze pod wodzą McColluma i być może to jest droga do sukcesu.

    0