Kolanowski: Następca Shaqa, którego nigdy nie było

5
fot. newsok.com
fot. newsok.com

W nie aż tak odległych czasach, kiedy Shaquille O’Neal z brutalną siłą przecierał sobie szlak (albo stąpał już po nieco zatartych śladach Wilta Chamberlaina) do miana najbardziej dominującego centra w historii, wielu skautów i menadżerów szukało już jego potencjalnych sukcesorów. Na początku XXI wieku w ich notesach z pewnością można było znaleźć nazwisko pewnego młodzieńca z Nashville w stanie Tennessee. Kiedy robiło się o nim głośno, ten chłopak nie miał wówczas jeszcze skończonych 13 lat.


Czerwiec 2001 r. O ile pamiętam było wtedy dosyć ciepło. Ostatnie tygodnie roku szkolnego zarywane z powodu kolejnych finałów NBA. Los Angeles Lakers bronią tytułu z Philadelphią 76ers. Pod wodzą Larry’ego Browna Sixers byli w gazie, a Iverson był fenomenalny. Choć „Życie to nie gra” to trudno wymazać z pamięci to jak wtedy grał, mimo niezliczonych kontuzji i przebalowanych nocy na koncie. Najwierniejsi fani Sixers liczyli po cichu na powtórkę z 1983 r. W rzeczywistości trudno było się oprzeć wrażeniu, że to może być krótka seria. Do momentu awansu do finałów NBA Lakers nie przegrali w playoffs ani razu. Upokorzyli nawet San Antonio Spurs Popovicha, którzy mimo lepszego bilansu, nie potrafili zatrzymać Lakers. Ostatnie dwa mecze w Staples Center przegrali różnicą łącznie 68 punktów.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Thriller w Houston. Clutch Smith Jr. Świetny Beal. NBA zakończyła 2017 rok
Następny artykułKajzerek: DPOY czy tylko All-Defensive?

5 KOMENTARZE