Między Rondem a Palmą (526): Palma Leczy

37
fot. Internet
fot. Internet

Dziś w czwarteczku.

Sporo się wydarzyło przez ostatnie 24 godziny. Rozmawiamy o tym: beka z KD, LeBron/Lakers, Lonzo Ball Showcase, plany Daryla Morey’a. Sprawdzamy też nowo-podpisane kontrakty, rozmawiamy o przesunięciu daty początku sezonu i trade-deadline.

Typujemy też, który z zastrzeżonych wolnych agentów negocjował będzie do jesieni.

I inne…

[wpdm_file id=471]

muzyka: Dave East “Type of Time”

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Przegrane wakacje Cavaliers
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (527): Rozstanie

37 KOMENTARZE

  1. a propos LCHF, w ciągu 5 tygodni zrzuciłem 7 kilo (no dobra, ostatni kilogram był oszukany bo wypiłem tyle samo tequili co zwykle i mój osłabiony organizm zaprotestował, co ułatwiło mi diete)
    generalnie jak ktoś chce schudnąć to polecam, ale generalnie nie polecam :)
    od 5 dnia do 2 tygodnia to była męczarnia, detoks cukrowy, czułem się źle, bałem się nawet prowadzić bo nie byłem pewny swoich reakcji, na początku próbowałem dużo i tłusto smażyć ale mi to nie wyszło, jadłem raczej białko i warzywa niż tłuszcze, chociaż sery i ryby wędzone jak najbardziej, standarowo śniadanie – jajka, obiad sałatka pomidor, ogórek, feta, indyk, kolacja wędzona ryba i smażona cukinia, i koniec, żadnego podjadania, i to wystarczyło, chociaż były też dni gdzie na obiad jadłem twaróg ze śmietaną, albo paczke kabanosów i 2 pomidory, generalnie w ciągu dnia zjadałem mniej niż na śniadanie w hotelu z All Inc
    osiągnąłem swoją wagę więc ostatni tydzień już wprowadziłem ziemniaki i kaszę gryczaną w małych ilościach, fasolke i bób, na razie waga nie poszła w górę
    bardzo mi brakowało na początku bułeczki z masełkiem i pomidorkiem, ale to minęło, zastanawiam się teraz co dalej, czy wrócić do chleba, czy robić sobie 1 dzień w tygodniu odpustu, czy ktoś z Was był już w tym miejscu i ma jakiś dobry sposób żeby utrzymać wage, przy jednoczesnym zjedzeniu mojego ulubionego chinolka? jestem już w tym wieku gdzie zrzucanie wagi przychodzi z trudem i nie chciałbym kolejny raz przechodzić tego procesu

    0
    • No to jak się głodziłeś i opierałeś się na białkach, to nie dziwota że chujowo się czułeś :D To raczej nie był detoks bo ten przychodzi szybciej (2-3 dni) Na tej diecie, nie da sie jechać bez tłuszczy (bo nie wyrobisz z kal) dlatego sugerowałbym, abyś włączył do jadłospisu, nasiona, orzechy, oliwę z oliwek, mct olej itp. A co do utrzymania wagi, to z tego co wiem, spokojnie możesz sobie spożywać węgle, byle tylko nie były podstawą twojej diety. Więc utrzymuj przyjemności w małych ilościach i powodzenia ;)

      0
      • naturalnym jest ze waga powinna pojsc troche z powrotem w gore po powrocie do wegli, poniewaz ograniczajac wegle do minimum przez dluzszy czas, zuzywasz glikogen miesniowy, wiec czesc z tej utraty wagi to poprostu woda, ktora jak tylko wrocisz do spozywania cukrow – w pierwszej kojelnosci idzie z powrotem do miesni i watroby, aby uzupelnic opustoszale “magazyny” i lekko “nasiakasz” znow, wiec wazne jest aby odpowiednio dluzo utrzymac low carb aby po wysuszeniu z organizmu glikogenu zacza spalac tluszcz, spalic go troche (czyli utracic rzeczywista wage), i wtedy wrocic do wegli i nasaczyc miesnie, majac koncowy efekt caly czas zadowalajacy.

        0
    • Możesz jeść chinolka, tylko zamień ryż na surówkę. Trudna decyzja, ale eee ryż nie gra w tej samej lidze, co ziemniaki i to ile możesz z nimi zrobić (ziemniaki to też oczywiście duże nou-nou)

      I nie trzeba się ograniczać ilościowo. Ja np na początku jadłem bardzo dużo i teraz jakoś tak naturalnie w ostatnich tygodniach jem mniej. Zaczynam dzień (wcześnie rano) kawą bulletproof lub kawą z łyżką oleju kokosowego, podgryzam potem do obiadu (tuńczyk w oleju jest doskonały, ale co kto lubi) i przy obiedzie już zupełnie się nie ograniczam: curry, pizza lchf, cukinia z mięsem w różnych wersjach czy kebab talerz z serem (znów zamieniam frytki/ryż na surówkę). Jestem duży, ale myślę, że nawet jak na swoją masę, jem dużo. Kolacja to już duży kawałek sera (0.3 kilo) i ryba (byleby nie te podsładzane w puszkach).

      Nie miałem żadnych efektów ubocznych dotychczas, takich jak osłabienie, zawroty głowy.

      Gorączka cukru, to największy problem. Nocne wypady w poszukiwaniu cukierniczki… Jedzenie cukru łyżką… Dlatego poprosiłem bliskich by chowali go przede mną i szukam szczęścia w małych ilościach owoców.

      0
      • ryż nie jest problemem, nigdy go nie lubiłem w przeciwieństwie do kapusty, problemem jest ilość cukru która prawdopodobnie jest w moim ulubionym czerwonym curry (mała reklama – najlepsze w Corner of Asia, kiedyś byli na mordorze, niestety budynek zburzono i się przenieśli, ale curry nadal pyszne http://www.clickweb1511266.home.pl ), po tym jak zacząłem czytać etykiety produktów i okazuje się że cukier jest dosłownie wszędzie, domyślałem się że w chinolach, tajskich czy indyjskich daniach jest z 50 gram cukru minimum

        0
        • Też kocham czerwone curry:) Jeśli chodzi o kupowane, tu faktycznie trzeba uważać. Ale w Hali Mirowskiej jest – z tyłu tej drugiej hali od głównej ulicy – sklep Asia Tasty. Tam mają duże czerwone curry w dobrej cenie 25zł, które ma nikłą zawartość cukru (https://asiatasty.pl/pl/o/pasta-green-curry-cock-1kg <- takie jak to, tylko że czerwone). Zawsze je kupuje. Trzeba trochę stanąć na głowie (np dodać trochę pomidorów z puszki), żeby smakowało bardziej jak tajskie, niż indyjskie, ale wystarczy mieć dziewczynę pod ręką, która umie znakomicie doprawić:) Natomiast zdarzało się, że w ręce wpadło mi curry, które faktycznie miało sporo węglowodanów (10-20 na 100g). Wszystkie te pasty zupne tom yum itd mają ich sporo, czasem +25-30. Pasty paprykowe też.

          0
          • Mam takie w lodówce :) Robię cały czas próby żeby w końcu wyszło mi pyszne ale niestety to nie ta liga co kupione, co do dziewczyny – ja już mam żone, więc to ja gotuje w domu. Wersja demo się skończyła.

            0
      • Panowie nie pojmuję jak można się tak męczyć. Moim zdaniem, żeby na stałe zjechać z wagą to trzeba mieć takie żywienie z którym da się żyć cały czas. Nie można funkcjonować od diety do diety. Sam w życiu zjechałem od 87 do 68 (bieganie + zmiana nawyków żywieniowych). Dopóki nowe nawyki nie staną się częścią stylu życia nie ma szans na stały efekt. Sami się zapytajcie czy tak chcecie się odżywiać przez całe życie.

        Przecież spadek wagi można osiągnąć dużo prościej. Ograniczyć węgle – to oczywiste. Pozbyć się słodyczy i najlepiej alkoholu – to też. Nie żreć 3-4 godziny przed snem. Niech ostatni posiłek to będzie 0 węgli i dużo białka. Ruszać się ze 4 cztery razy w tygodniu, około 1 h na trochę wyższym tętnie (ale umożliwiającym swobodną rozmowę). Dużo warzyw. 5-6 posiłków. Jeść z mniejszych talerzy. Szukać zbędnych kalorii i się ich pozbywać (np. słodkie napoje, cukier w herbacie, olej, produkty light tylko z nazwy). Nagradzać się za efekty. Przygotowywać sobie zdrowe jedzenie do roboty dzień wcześniej (polecam plastikowe pojemniki).Chować w domu słodycze. Niezdrowe jedzenie w lodówce poza zasięgiem wzroku lub w folii. Pamiętać o różnorodności bo organizm w końcu upomni się o swoje.

        0
        • Piszesz że nie rozumiesz jak można się tak męczyć a dajesz rady dokładnie takie które ja stosuje. Ograniczyłem węgle, pozbyłem się słodyczy, do pracy 5 razy w tygodniu na rowerze (w sumie 1,5h), dużo warzyw, nie żre 3 godziny przed snem. Jeszcze się mniej ograniczam niż Ty bo alkohol spożywam.
          Dla Ciebie jest to nowy styl życia, a dla mnie męczące ograniczenia. Więc to że Tobie się udało wcale nie oznacza że jest to proste i oczywiste, nie umniejszaj sobie.

          0
          • Spożywam i alkohol i słodycze. Tyle, że mniej niż kiedyś :-)

            To, że coś jest proste wcale nie znaczy, że jest łatwe do osiągnięcia. Mimo wszystko trzeba upraszczać, a nie komplikować. Moim zdaniem nadmierną komplikacją życia jest wyłączenie z jadłospisów węglowodanów w całości (bo właśnie to uważam za przesadę). Nawet jeżeli to możliwe to wymaga nadmiernego obciążenia dla siły woli czy nawet zdrowia. To samo można osiągnąć łatwiejszymi sposobami.

            0
        • generalnie zgoda, ale z tym niejedzeniem przed snem 3-4h, czy tym bardziej niejedzeniem węgli przed snem to już mity:)
          można spokojnie jeść przed snem jeśli dieta zbilansowana, a węgle na lepszy sen i regeneracje jak najbardziej, na pewno bardziej wskazane niż białkowa kolacja (powszechny twarożek itp.), w skrócie chodzi o wydzielanie hormonów (tryptofan, serotonina), czyli chcemy zwiększyć poziom insuliny (więc jemy cukry) – czyli to co normalnie czujemy po konkretnym obiedzie (z węglami) gdy chcemy od razu w kimono :) -> ten naturalny stan zasypiania chcemy mieć na wieczór, a na śniadanie odwrotnie – najlepiej białkowo-tłuszczowe!

          0
      • Ohh yeah, bulletproof- najlepsza rzecz na sniadanie na keto !!! czasem robie “turbo” wypasiona wersje – do kawy po konkretnej lyzce: oleju kokosowego, dobrego masla, masla orzechowego i smietanki 48% :)
        energia na pol dnia (w tym silownia)!

        0
    • Byłem w tym miejscu i to 2 razy. Po pierwszym ze 116 zjechałem na 90 i trzymałem bez szczególnego bólu przez pół roku. Sniadanie najczęściej nabiał obiad parowane (wszystko ) podwieczorek owoce kolacja najczęściej jakaś pasta ryba lub co tam wylosowałem z lodówki . Raz w tygodniu mała grillowana kiełbasa lub bekon jakom odpust. Jak widzisz żadnych schiz …..no ni licząc ograniczenie kawy i wprowadzenia wody w nadmiarze. Ale to stadrard. Po roku postanowiłem zjeść mamusiną kaczuszke na święta i przytyłem 25 kg. nie wiadomo kiedy. Rozpacz. Teraz jestem na etapie schodzenia i każdy gram to ból męka i zgrzytanie zębów. Niby robie to samo a waga ani drgnie. Spadłem 5 i czekam

      0
  2. Z tymi cyklami Moreya i niedopasowaniem na boisku graczy, to zaczynamy robic rewizje historyczne. DH12 jak tam szedl to kazdy sie jaral jaka to bedzie bomba i ogolny rozpierdol calej ligi (pnr Howard-Harden).

    Jak przychodzil Ty Lawson, to HOU bylo po finalach konferencji, 2-4 z GSW, brakowalo im drugiego ball handlera i WIELU liczylo, ze zawalcza o finaly.

    Problemem nie bylo niedopasowanie tych graczy, tylko fakt, ze na tym etapie kariery byli juz spranymi weteranami, siodmymi wodami po kisielu.

    To raz. Dwa to pytanie: od kiedy Morey jest taka awangarda, ze buduje team w oparciu o gwiazdy? Plus to chyba powod do radochy, ze goscie sa competitive i chca rzucic wyzwanie GSW

    0