MŚ 2014: Team USA zdobył złoto i pobił kilka rekordów. Ta ‘najgorsza’ drużyna? Tak, ta sama

3
fot. Live Basketball TV
fot. Live Basketball TV

Obejrzeliśmy każde z 12 spotkań reprezentacji USA, trzynaście licząc sparing Blue-White i nie przejdziemy nagle od F do Z. Nie przejdziemy z tonu jaki towarzyszył nam, gdy mówiliśmy o tej kadrze jeszcze tydzień temu, do hurraoptymizmu po finale, w którym Amerykanie rzucili 105 punktów w pierwsze 30 minut. Możemy przyznać jednak chyba (chyba – bo to nieobowiązkowe/część z nas przecież miała zupełnie gdzieś ten turniej), że Amerykanie dokonali sztuki – wygrali turniej, w którym mogli tylko przegrać.

Druga połowa ze Słowenią w ćwierćfinale i 25 minut po pierwszych pięciu Finału z Serbią to był najwyższy poziom gry tegorocznej wersji Teamu USA. Turniej skończyli na samej górze i tylko żal, że nie doszło po drodze do meczu z Hiszpanią, który miał szansę stać się najgorętszym/najlepszym/najważniejszym meczem w tym roku kalendarzowym.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułTrzynaście zasad koszykówki
Następny artykułSzósty Gracz NBA Top 100 Ranking

3 KOMENTARZE

  1. Jestem wściekły na ten turniej. Pomyślałem sobie: “Hej, fajny turniej, wielu ciekawych zawodników spoza NBA do podglądania (Teodosic, Saric, Campazzo), kilka znajomych twarzy, 7 ojro za League Passa (pomińmy problemy z działaniem platformy) oraz Blatche na Filipinach i zapowiada się interesujący turniej na posuchę bez NBA”. Obejrzałem około 25-30 meczów na tym turnieju, od ćwierćfinałów wszystkie i straciłem tylko czas. Amerykanie grali fatalnie. Zero taktyki, zero zagrywek, indywidualne akcje, kontry i dobitki (czy ktoś potrafi jeszcze w Europie zastawiać podkoszowych?). Finał to wiadomo, mecz życia, Kyrie w sezonie zasadniczym nie rzuci pewnie ani razu 6/6 za trzy, chyba wszystkie off the dribble. Do tego stepback 3 od Hardena i pozamiatane…

    Ale choć zabawnie to teraz może zabrzmieć ta drużyna była do ogrania. Nawet w finale, Serbia grała dobrze na początku, wymieniali podania, ścięcia, boski Teodosic, przytomna obrona i nagle pach pach pach i 105 punktów do końca trzeciej kwarty. Maciek pisze, że było 10-5 dla Serbów, było nawet 15-7 dla Serbów, ale później dwie akcje and1 Hardena, stepback trzy Hardena, coś tam jeszcze, run 13-0 i mecz już się skończył.

    Jako jedyny z moich znajomków (interesujących się NBA) “coverowałem” ten turniej i czuję się jak frajer. Po co oglądać taki turniej, w której nie-drużyna go wygrywa? Maciek buduje patos wspólnie spędzonych chwil i wrażeń, dobrze, dobrze. Dla mnie nie ma czym tu budować narracji – myślę, że można wyciągnąć prosty wniosek, że Amerykanie byli słabi, a jaka była reszta ekip to już lepiej przemilczeć. W czasie półfinału z Litwą pomyślałem sobie, że Amerykanie popsuli nam turniej samym swoim udziałem. Eurobasket jeszce można oglądać (choć jakieś Pooh Jetery w oczy mnie rażą), bo przynajmniej zawsze jak widać Hiszpanie mogą dostać w czapkę, ale nie wiem czy jeszcze zdecyduję się na tak ścisłe oglądanie MŚ. Chociaż pewnie za dwa lata znowu kupię dostęp do League Passa i będę oglądał mecze Iranu i Meksyku (Gustavo!). Nie rozumiem koszykówki, ale również samego siebie :).

    PS: Najsmutniejsza historia turnieju: prawdopodobne zakończenie reprezentacyjnej kariery Luisa Scoli. Najlepszy zawodnik turniejów międzynarodowych jakiego widziałem ever. Aż chciałbym zapuścić włosy jak on.

    0
    • Skoro wykupiłeś dostęp do oglądania spotkań, to jesteś frajer, bo na stronach bukmacherów internetowych ten turniej był transmitowany i wystarczyło mieć 1zł na koncie, żeby obejrzeć go od deski do deski – taka rada na przyszłość ;-)

      0