Jeden Antetokounmpo to za mało

2
fot. Saquan Stimpson / Newspix.pl
fot. Saquan Stimpson / Newspix.pl

W ostatnich tygodniach nasycenie NBA nazwiskiem Antetonkoumpo nieco stężało. Giannis był słusznym powodem dodatkowych wydatków na międzykontynentalne podróże generalnych menadżerów, ale na rodzącej się gorączce greckiego talentu skorzystał również jego starszy brat. Thanasis dostrzegł talent dorastający u jego boku i skutecznie go stymulował. De facto to on w surowych warunkach ubóstwa pomógł Giannisowi podjąć kilka słusznych decyzji. Gdy świat podchwycił wątek, nikt starszemu o rok bratu nie miał mu za złe, że razem z nowym zawodnikiem Bucks wyjechał do Stanów, aby zbudować wokół siebie swój własny hype. Starał się pozostać niezależny.

Giannis wiele zawdzięcza swojemu bratu, dlatego wzdryga się gdy słyszy opinie o wykorzystywaniu przez Thanasisa popularnego ostatnio nazwiska dla własnych potrzeb. W gruncie rzeczy nie ma w tym nic niesprawiedliwego. Środowisko w jakim obaj dorastali nie gwarantowało wzorowego koszykarskiego wychowania. Grecja jest dumna ze swojej drużyny narodowej, co na pewno ma duży wpływ na jakość kształcenia młodzieży, jednak Giannis swój talent odkrywał wymieniając podania i walcząc o pierwsze zbiórki z Thanasisem. Dopiero gdy trafił pod skrzydła trenerów stał się bardzo rzadką odmianą all-around playera. W dobie rozwiniętego skautingu wytropienie go spośród pozostałych europejskich talentów nie było trudne, szczególnie gdy wyciągał swoje długie nigeryjskie ramiona zakończone dłońmi będącymi w stanie objąć całe pogrążone w kryzysie Ateny.

Starszy brat nigdy nie porzucił swoich koszykarskich aspiracji. Giannis podpisując kontrakt z Milwaukee Bucks zapewnił rodzinie finansowe zabezpieczenie, ale Thanasis odrzucił wszelkie dobrodziejstwa nowej sytuacji i brak talentu nadrabiał ciężką pracą w D-League. Sukces brata w ogóle go nie rozleniwił, wręcz przeciwnie – zadziałał motywująco, zwalniając przy tym Thanasisa z obowiązku troszczenia się o młodsze rodzeństwo. Czas i wolną głowę wykorzystał, by odpowiednio przygotować się do draftu 2014, w którym New York Knicks opierając się na zdobytej wiedzy wybrali go z 21 numerem w drugiej rundzie.

Po roku w spiżarni NBA, 22-latek dał się poznać jako aktywny defensor, co stało się niejako jego formalną zaletą poprzez umieszczenie nazwiska Antetokounmpo w trzecim składzie obrońców sezonu. Jego dobra praca nóg pomaga mu zarówno przy kryciu zawodników z piłką, jak i rywali ścinających czy też korzystających z zasłon. Na jego defensywne walory pracują także długie ramiona, co równie dobrze wykorzystuje pomagając z weak-side przy konieczności help-defense.

Po drugiej stronie parkietu ma sporo niedoszlifowanych umiejętności. Jego potencjał opiera się na szybkości oraz dynamizmie. To jednak nie idzie w parze z efektywnością przy ścięciach pod kosz (zaledwie 40 FG% z lay-upów) oraz selekcją rzutową. Gorąca głowa powoduje, że czasami gra z klapkami na oczach. Gdyby dodał rzut z dystansu, wpasowałby się w schemat gracza 3-and-D. Na ten moment przylgnęła do niego łatka stopera i jeżeli opuści Stany by grać w Europie – nie łatwo będzie mu zmienić myślenie o jego grze. W przekroju całego sezonu dla Delaware 78ers, notował średnio 12 punktów, 1,3 bloku, 1,2 przechwytu, 2,1 asysty i 4,3 zbiórki rzucając 46,9 FG% oraz 30,9 za trzy.

Natomiast suwlaki najlepsze są tylko w Grecji. To typowe dla potraw silnie zakorzenionych w kulturze. Thanasis podczas rodzącej się manii wokół jego brata, często chodził do jednej z restauracji blisko swojego domu w Atenach i zamawiał jedno z najbardziej popularnych greckich dań. Zaspokojonym podniebieniem chciał zaradzić pewnym wątpliwościom wobec jego koszykarskiej ścieżki. Nie stracił pewności siebie, problemem był czas oraz kończąca się cierpliwość.

– Uwierz mi, to co zrobił twój brat również możesz osiągnąć i ty – powtarzał Thanasisowi jego agent – Nick Lotsos. – Spojrzał na mnie i przyznał – gdyby powiedział mi to ktoś inny, to bym mu nie uwierzył. Widział jak jego brat szybko się wspina i zmartwił się tym jak sobie poradzi. Poleciłem mu, aby robił swoje, a ja go nie zawiodę. Rok później został wybrany w drafcie – dodał.

Przed końcówką czerwca tego roku, Antentokounmpo miał prawo narzekać, miał prawo czuć, że jego ciało jest zużyte i wyczerpane, a organizm krzyczy, błaga o przerwę. Mało który gracz bierze na siebie tak wiele zobowiązań. Thanasis uczestniczył w sesjach treningowych niemal połowy zespołów z całej ligi. Nie miał zamiaru przepuścić tak wielkiej szansy przez palce. Chwalono go za etykę pracy oraz entuzjastyczne podejście. Mentalnie był przygotowany do gry w otoczeniu profesjonalistów, dzięki czemu zebrał wokół siebie ludzi gotowych z nim współpracować. Wahania generalnych menadżerów oraz skautów wynikały z braku czystego talentu oraz objawów natury jeźdźca bez głowy.

Gdy Knicks wybrali go z 51 numerem, rzeczywistość jaką 22-latek znał do tej pory – brak pieniędzy na czynsz, handel okularami przeciwsłonecznymi i życie nielegalnych imigrantów – była już częścią zamkniętej historii życia mówiącej o przetrwaniu w kraju, który generalnie wszystko ma w dupie. Rodzina Antentokounmpo greckie obywatelstwo dostała dopiero w zeszłym roku, gdy The Greek Freak sprowadził osobistości zza oceanu czyniąc ze swojego talentu lokalny biznes.

Gdy rodzicie Thanasisa i Giannisa otrzymali paszport, szczerze obawiali się świata na zewnątrz. Syn sprowadził na nich przywileje nie będące nawet w sferze ich marzeń. Stał się przytłaczającym zadośćuczynieniem za wszystkie krzywdy. Aczkolwiek bojaźń przed nowym życiem była tylko przejściowym okresem. Lata spędzone w ubóstwie nauczyły Veronicę, Charlesa oraz ich dzieci szanować podstawowe wartości. Nick Lotsos pracując z Giannisiem i Thanasisem wielokrotnie spotkał się z zachowaniem, które nie było typowe dla sportowców skupionych wokół budowaniu własnej marki. Dobre wychowanie oraz niczym nieskrępowana wdzięczność za okazaną pomoc na każdym kroku zaskakiwały agenta.

– Wiedziałem, że są strasznie biedni. Dawałem mu [Thanasisowi] trochę pieniędzy, a on odkładał je na bok, aby kupić mi prezent. Przez lata miałem wielu klientów. Wielu z nich zostało milionerami. Czasami piszą mi smsa, gdy mam imieniny. Nikt jednak nigdy nie pofatygował się, aby dać mi prezent. Tutaj był chłopak, który nie miał wystarczająco dużo pieniędzy na autobus, a mimo to oszczędzał co tylko mógł. Jest naprawdę wyjątkowy.

Po przybyciu Thanasisa do D-League, wśród zawodników oraz pracowników spiżarni zapanowało przekonanie, że wystarczy piętnaście sekund rozmowy, aby odnaleźć w młodym Greku swojego wieloletniego przyjaciela. Pod względem umiejętności miał przed sobą wiele pracy, ale nikt nie wątpił w jego determinację, mimo iż ta czasami płatała mu figle prowadząc na skróty. Jeden z generalnych menadżerów NBA z bliska przyglądał się treningom Delaware 78ers. Po zakończeniu rozpoznania, wysłał bardzo pokrzepiającego smsa Jimowi Tannerowi – reprezentującemu interesowi zawodnika w Stanach. Pisał w nim, że jest gotów wybrać 22-latka w drafcie tylko po to, by ten podbudował morale całego zespołu. – Zawsze marzyłem o tym momencie – skomentował gracz, gdy zobaczył tę wiadomość. Wówczas po raz pierwszy ktoś zestawił jego imię w tym samym zdaniu, w którym znalazło się jakże symboliczne dla wielu zawodników słowo „draft”.

Historie dotyczące jego brata były w trakcie poprzedniego sezonu całkowicie nową atrakcją dla publicystów. Media regularnie dostarczały publikacje czyniące z Giannisa twojego nowego ulubionego człowieka. Tylko jego dwa lata starszy brat wiedział, jak wielkim wyzwaniem było dotarcie z punktu, w którym młodym Antkiem interesowało się pół świata aż do chwili, gdy zaczął w świadomości fanów NBA funkcjonować jak The Greek Freak. Thanasis nie uważa, że jego brat miał łatwiejszą drogę niż on sam. Widział jego spocone i rozdygotane dłonie, gdy na trybunach jednej z ateńskich hal siedziało kilku skautów i generalnych menadżerów najlepszej ligi świata. Czuł dużą odpowiedzialność za to, jak Giannis zaprezentuje się w oczach koszykarskich mecenasów.

W rodzinie Antetokounmpo odpoczynek był cenną nagrodą, wobec czego rzadko go praktykowano. Zabezpieczona przyszłość brata pozwoliła Thanasisowi skupić się na sobie. Trenerzy w D-League bardzo szybko spostrzegli, że 22-latek nie wie jak wiele dobrego może zapewnić mu chwilowe rozprężenie i odzyskanie sił utraconych wraz z litrami potu na treningach. Słabł, bo nie miał sił; pudłował, bo mięśnie napędzane były tylko siłą woli. Organizm zaczął walić głową w mur narażając młodego gracza na kontuzje oraz osłabienie. Przekazanie mu wiedzy niezbędnej do odpowiedniego zarządzania swoją witalnością bardzo dobrze wpłynęło na rozwój niskiego skrzydłowego. Jego nieustępliwość spotkała się w połowie drogi z rozsądkiem. To jednak nie wpłynęło na dwie zasady, jakie ustalił z Giannisem, gdy rozpoczynali grę w swoim kraju.

1.    Bez względu na to w jakim grasz zespole – zawsze jesteś najgorszy. Jeżeli ktoś trenuje dwa razy, ty musisz to zrobić czterokrotnie.

2.    Możemy żyć bez pieniędzy, ale nie możemy żyć bez koszykówki.

Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje najbliższa przyszłość Thanasisa. New York Knicks Phila Jacksona chcą zadbać o swój salary-cap. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że starszy Antek nie zostanie zakontraktowany. Jedną z opcji może być powrót do Grecji i gra dla jednej z ekip rozdających karty. Mieszkałby znacznie bliżej rodziny, co zawsze w przypadku braci będzie ważne. Ponadto zarobiłby znacznie lepsze pieniądze niż w D-League i dostałby szansę na karierę w Europie.

Przez swoje defensywne talenty oraz grę opartą na aktywności, jest bardzo interesującym materiałem do obróbki po obu stronach parkietu. Jeżeli na kolejnych etapach przygody z koszykówką zostanie odpowiednio wynagrodzony – za kilka lat może być role-playerem potrafiącym zadbać o swoje nazwisko na rynku wolnych agentów. Kilka razy spotkałem się z porównaniem Thanasisa do takich specjalistów jak Thabo Sefolosha czy Tony Allen. Gdyby kiedykolwiek udało mu się dotrzeć do poziomu reprezentowanego przez jednego czy drugiego – nadałby nazwisku Antetokounmpo inną, drugą jakość – własną. To odpowiada na pytania o jego cel i marzenia.

– Nie mam żadnych oczekiwań, po prostu chcę szansy.

Poprzedni artykuł4-na-3: Bledsoe i Monroe – co z nimi zrobić?
Następny artykułRaport: Evan Turner podpisze kontrakt w Bostonie

2 KOMENTARZE